piątek, 3 maja 2013

Rozdział 002



- Stary, rozdziewiczyłeś moją laskę? Rozdziewiczyłeś?! Popierdoliło cię?!
- Peter, zamknij w końcu swój durny pysk i leć po moją whisky. Zasłużyłem sobie. Zakład to zakład. Sam chciałeś. Nie zmuszałem cię do tego. To była szybka propozycja, którą zaakceptowałeś. Serio nie wiem czemu się teraz czepiasz chłopie – odpowiedziałem spokojnym, znudzonym głosem. Jasna cholera, nie rozumiem tych ludzi. Wpierw się zakładają, a kiedy już z nimi wygrasz, to nagle nie chcą spełnić swojej części umowy.
- Adam, kurwa, byłem najebany! Jak mogłeś pomyśleć, że chcę, by ktoś poza mną ją w ogóle dotykał, już nie mówiąc o rozdziewiczaniu, ty popierdolony kasanowo!
- Nie wmawiaj mi teraz, że byłeś aż tak najebany, że nie wiedziałeś co gadasz. Ślepy nie jestem. Gdybyś mógł, to byś wszystkie laski na imprezie przedupczył, a ty się czepiasz jednej? Jednej?!
- Czepiam się jednej, bo to moja dziewczyna! Moja, kurwa! To ja miałem ją bzykać! Myślisz, że czemu zagarnąłem dziewicę, co? Bo chciałem w końcu poczuć jak to jest pieprzyć nietkniętą! Teraz mi koło chuja lata czy z nią będę!
- Byłeś z dziewicą, by ją przelecieć i nie mogłeś tego zrobić przez dwa miesiące związku? A niby mnie udało się w przeciągu trzydziestu minut? Stary, pomyśl. Ta laska sama wskoczyła na mojego fiuta. Nie musiałem nalegać, ani brać jej siłą. Idź i przeleć ją teraz. Dziewica czy nie, wierz mi, bez różnicy – małe kłamstewko zaserwowane, by uspokoić kumpla, to przecież nie zbrodnia, prawda? W końcu nie mogę mu powiedzieć, że seks z dziewicą jest o wiele lepszym przeżyciem przez wzgląd, że czujesz się jak wielki mistrz, nauczyciel, który uczy nowych doznań.  
- Myślisz, że teraz da mi się przedupczyć? – klękajcie narody! On naprawdę wątpi!
- Słuchaj, zrób tak: nie powiadamiaj jej, że wiesz, iż straciła dziewictwo. Po prostu zabierz ją w jakieś zajebiście romantyczne miejsce, zacznij całować i przejdź do rzeczy. Jeśli będzie cię odtrącać, cóż… wtedy nie wiem co możesz zrobić. Uznaj, że nie jest warta, by dosiąść twego kutasa.
- Jesteś popierdolony, serio.
- Wiem. Ale musisz przyznać, że wiem za jakie sznurki pociągnąć, by dziewczyna zrobiła wszystko co tylko zechcę – uśmiechnąłem się szyderczo.
- Przyznaję, wiesz. Ale poczekaj na nowy rok szkolny. Wtedy się okaże jakim podrywaczem jesteś.
- Co? Nowy rok? Czemu? – nie odpowiedział. Uśmiechnął się pod nosem, klepnął mnie w ramię, po czym odszedł. Nowy rok szkolny? To za tydzień. Cholera, tydzień! Koniec przyjemności o każdej porze dnia i nocy. Zacznie się nauka. Hah, chyba nie wierzycie. Wiecie jak to jest… kocham szkołę, a co kocham to… dokładnie, pierdolę!
*
Kolejny dzień nie przyniósł nic nowego. Dawno się tak nie wynudziłem. No właśnie… nudząc się zapomniałem o jednej rzeczy, mianowicie o posprzątaniu chlewu, który moi kochani znajomi po sobie zostawili. I tak moje jakże fascynujące trwanie przed telewizorem przerwał dźwięk klucza wkładanego do zamka.
- Adam! – cóż, nic nowego, że zaraz po przekroczeniu progu musi się do mnie doczepić.
- Czego? – zapytałem spokojnym, znudzonym głosem, wciąż spoglądając na telewizor. Możecie mi wierzyć lub nie, ale w takich chwilach nawet reklama pasty do zębów jest urzekająca.
- Co tutaj się działo?! – ałć! Moje ucho! Uraczyłem ojca jednym, krótkim spojrzeniem, po czym ponownie wlepiłem swe ślepia w cudo techniki przede mną.
- No kurwa! – nie można było inaczej. Poderwałem się z sofy, przez co stałem twarzą w twarz z ojcem. Już go przerosłem. Co prawda niewiele, ale widać różnicę – Oddaj mi pilot – starałem się lekko opanować.
- Nie oddam póki nie wyjaśnisz mi co…
- Była impreza, jasne? – przerwałem mu. Nie potrzebowałem słuchać tego starego zgreda – Gruba biba. Chlaliśmy, paliliśmy, rżeliśmy się po kątach. Kumasz? A teraz oddaj mi pilota – wyciągnąłem dłoń w kierunku „kochanego” ojczulka.
- Posprzątaj, to ci go oddam – powiedział, po czym odwrócił się i odszedł.
- Ni chuja! Nie posprzątam! – wrzasnąłem za nim, kiedy już dotarło do mnie, że nici z oglądania fenomenalnych reklam. Nie mając nic innego do roboty, ubrałem buty i, trzaskając drzwiami, wyszedłem z domu.
*
Głupio mi się przyznać, nawet nie wiecie jak bardzo mi głupio, ale kocham to miejsce. Dobrze, że jest jeszcze w tym gównianym mieście choć jedno miejsce, które potrafi tak pozytywnie na mnie wpłynąć. Wiem, że to może zabrzmieć banalnie, ale zawsze przychodzę tutaj kiedy czuję się cholernie samotny. Dawniej przesiadywałem tutaj z mamą. Siadaliśmy zawsze pod tym samym drzewem, niecałe dwa metry od jeziora, w którym często pływaliśmy. Cóż, tutaj nauczyła mnie pływać. Miałem wtedy pięć lat. Niesamowite, wiecie? Szkoda, że jej już nie ma. Tęsknię za nią. Tęsknię! To niesprawiedliwe, że odeszła właśnie ona, a nie on. Ona mnie rozumiała. Jeśli miałem jakiś problem, ona zawsze mnie wysłuchała i udzieliła rady, pocieszyła. Była nie tylko moją matką. Była moją przyjaciółką. Jeden błąd, jeden wypadek wszystko schrzanił. Do dupy z takim życiem!
- Tęsknię – szepnąłem. Łza, jedna, niewidoczna, spłynęła po moim policzku. Szybko przetarłem to miejsce rękawem. Przecież dziewiętnastoletniemu facetowi nie przystoi beczeć, no nie? Tak, nie przystoi, dlatego pierdolić to, idę stąd.
*
Łaziłem po mieście jeszcze długi czas, nim zdecydowałem się skierować swe kroki w stronę domu. Cóż, zdziwiłem się zauważając, że jest już ciemno. Godzina? 23:57. Hahaha, jak ten czas szybko mija kiedy człowiek krąży myślami gdzieś daleko nad ziemią, nie? Nieważne, dotarłem do domu. Modliłem się, by spał. I muszę zapamiętać, by więcej tego nie robić, bo zawsze, gdy się o coś modlę, to staje się właśnie to czego nie chcę. I tym razem również, ojciec nie spał. Nie zwróciłem jednak na niego uwagi. Ściągnąłem buty i jakby nigdy nic zacząłem kroczyć po drewnianych schodach.
- Adam, pogadajmy – usłyszałem nagle cichy szept. Zatrzymałem się w połowie kroku. Głos miał zmęczony, łamiący się jakby pod ciężarem wypowiadanych słów. Zrobiło mi się go… żal? Nie, to na pewno nie to – Proszę, pogadaj ze mną – to było wręcz błaganie. Nie wiem co mną kierowało, ale zszedłem ze schodów i usiadłem na fotelu, znajdującym się obok sofy, na której siedział mój ojciec. Oboje milczeliśmy. Nie wiem ile to trwało nim się odezwał – Nie wiem co mam zrobić, byś mi wybaczył, nie wiem – spojrzałem na niego, lecz on wpatrywał się w jakiś niewiadomy punkt przed sobą. Nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć – Chciałem, byście byli szczęśliwi, wiesz o tym, prawda? – urwał na chwilę. Wciąż nie raczył zaszczycić mnie spojrzeniem – Nie chciałem jej cierpienia, nie chciałem. Chciałem jej szczęścia, twojego szczęścia, ja…
- Nie pierdol! – wrzasnąłem. Osiągnąłem efekt, spojrzał na mnie – Nigdy ci na niej nie zależało, nigdy! Na mnie również! Byłem wyrzutkiem! Bachorem, który stanął ci na drodze w karierze! Do dziś nie pojmuję dlaczego zmarnowała przy tobie najlepsze lata swego życia! Prawie osiemnaście lat! Wiesz ile dla ciebie poświęciła?! A ty?! Zdradzałeś ją na prawo i lewo! Kobietę, która kochała cię tak prawdziwie jak jeszcze nikt na tym świecie! Zdradzałeś ją… – dwa ostatnie słowa powtórzyłem już nieco ciszej. Nie miałem siły. Jak śmiał powiedzieć, że chciał naszego szczęścia?!
- Kochałem ją…
- Kochałeś?! Kochałeś siebie i ideał kobiety, którego szukałeś, nadal szukasz. Nie pojmuję, że nie zauważyłeś jaki skarb posiadałeś. Zrobiłaby dla ciebie wszystko, wiesz?! Szkoda, że nie posłuchała cię w tej jednej kwestii… – spojrzał na mnie zdziwiony, całkiem zdezorientowany – Wiem, że chciałeś, by mnie usunęła – dodałem. Jakby opisać jego reakcję…? Zrobił wielkie oczy, tak, to chyba dobre określenie. Gały o mało nie wypadły mu z orbit, jeszcze lepsze.
- Skąd wiesz? – wyszeptał tylko. Cały on. Zawsze taki dumny, pewny siebie, a wystarczy powiedzieć mu prawdę, by stał się taki malutki.
- W sumie to od ciebie. Słyszałem waszą kłótnię na miesiąc przed jej śmiercią, krótko po twoim kolejnym skoku w bok.
- Ja nigdy…
- Daruj sobie. Skończył się mój limit wysłuchiwania twych przeprosin na dzisiejszy dzień. Koszmarów życzę – powiedziałem, po czym przeskakując po dwa stopnie, szybko dotarłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Kładąc się do łóżka miałem w głowie jego słowa „Nie chciałem jej cierpienia, nie chciałem. Chciałem jej szczęścia, twojego szczęścia, ja…”. Po jaką cholerę mi to mówił? Po co w ogóle zaczynał temat? Nie kochał mojej matki. Mnie nie kochał. Wychowywał mnie, bo teraz już nie mógł się mnie pozbyć, ale kiedyś chciał, dziewiętnaście lat temu chciał. Wielka szkoda, że jego pragnienie nie zostało spełnione. Miałbym spokój.
______________________________

 Tak, nie ma to jak "zwykła" kłótnia z ojcem, nie? Wiecie, mimo że Adam to taki cholerny cham i dupek, to pisząc o nim, strasznie go polubiłam. Chciałabym kiedyś poznać takiego chłopaka... Nieważne. Miłego weekendu! :)

4 komentarze:

  1. Dobra, zacznę od tego, że weszłam tu z myślą: NIECH BĘDZIE NOWY ROZDZIAŁ! Miałam chęć przeczytania czegoś, czegokolwiek. No i się udało! Jest twój rozdział!

    Od początku z ładem i składem. Hahaha. Biedny Peter. Ahaha. ,, Bo chciałem w końcu poczuć jak to jest pieprzyć nietkniętą! Teraz mi koło chuja lata czy z nią będę!" Pewnie połowa facetów tak myśli.
    ,,Wiecie jak to jest… kocham szkołę, a co kocham to… dokładnie, pierdolę!" Mój ulubiony tekst <3 Uwielbiam :* Hahaha.
    Ojciec Adama... Hmm... To trudna relacja. Widać na pierwszy rzut oka, że Adam nie chce być tam, gdzie jest. Jego matka musiała być niesamowitą kobietą. Zastanawiam się czy Adam zawsze był taki opryskliwy itd, czy zmienił się po śmierci matki...
    Ta męska rozmowa była dla mnie dziwna. Nie wiem czy to Adam ma rację, czy ten ojciec. Może rzeczywiście nie zdradzał matki?? Nie wiem. Pewnie kiedyś się dowiem.
    Ogólnie, rozdział fajny :) Spodobało mi się, chociaż trochę był smutny... Taki troszkę przygnębiony ten Adam. Zero radości z życia :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dzisiaj też od rana łaziłam i myślałam żeby coś przeczytać. :)

      Myślę, że większość facetów już tak nie myśli. Chyba że jacyś prawdziwi seksoholicy. Choć zapewne chłopcy w wieku 16-18 lat jak mają dziewczyną, to kumpele po randkach pewnie pytają "zaliczyłeś?". Masakra. xD
      Też kocham ten tekst. Mistrzostwo samo w sobie!
      Spokojnie, wszystko się wyjaśni z czasem. Retrospekcje będę, ale trzeba cierpliwości. Ja w sumie sama nie wiem jak zakończę dokładnie to opowiadanie, ale na pewno wpadnę na durny pomysł. xD

      Usuń
  2. No mi się podoba rozdział drugi bardzo. No tak, Adam jest dupkiem, ale polubiłam go, serio. Trochę mu współczuje, bo jego ojciec... W sumie nie wiem co mam napisać o jego ojcu, bo po prostu nie cierpię chama. No sorry, ma żonę, która zrobiłaby dla niego wszystko, a on kurwa zdradza ją na prawo i lewo. Najchętniej powiedziałabym mu parę słów. No nic, pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich "rozmów" Adama z ojcem jeszcze będzie kilka...
      Cieszę się bardzo, że rozdział się spodobał. Mam nadzieję, że kolejne również przypadną Ci do gustu.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń