Kolejny dzień nie przyniósł
poprawy mojego nastroju. W szkole nie obyło się bez nudy i głupich komentarzy
ze strony Petera na temat Zoey. Miałem serdecznie dość. Wręcz rwałem się do
tego, by przywalić temu zapatrzonemu w siebie debilowi, jednak powstrzymywało
mnie poczucie, że mimo wszystko ten debil jest moim najlepszym kumplem już od
piaskownicy. To, że razem dorastaliśmy zrodziło we mnie sentyment do jego
osoby, przez co, pomimo że cholernie działał mi na nerwy, nie mogłem nic
zrobić.
- Cześć przystojniaku –
usłyszałem tylko, by następnie poczuć czyjeś usta przylegające do moich.
Siedzieliśmy z Peterem na naszym stałym miejscu, czyli na murku przed szkołą. I
nie spodziewałem się nikogo innego w naszym jakże wielkim gronie, a tutaj taka
miła niespodzianka.
- Cześć ruda – uśmiechnąłem
się uwodzicielsko do dziewczyny i przyciągnąłem ją lekko do siebie, czym
spowodowałem, że usiadła mi na kolanach, jednocześnie raz jeszcze całując ją
tak namiętnie jak tylko potrafiłem – Stęskniłaś się już za mną?
- Ależ oczywiście, kochany –
kolejny całus – Całą noc myślałam o tobie – całus – Musiałam sama
o siebie zadbać – dłuższy całus. Tak, kocham to! Mina mojego kumpla była bezcenna. Co prawda nie dziwiło go to, że jakaś nieznana mu dziewczyna lgnie do mnie niczym rzep do psiego ogona, raczej po prostu nie wierzył w moje szczęście, że taka żyleta jest na wyciągnięcie mojej ręki.
o siebie zadbać – dłuższy całus. Tak, kocham to! Mina mojego kumpla była bezcenna. Co prawda nie dziwiło go to, że jakaś nieznana mu dziewczyna lgnie do mnie niczym rzep do psiego ogona, raczej po prostu nie wierzył w moje szczęście, że taka żyleta jest na wyciągnięcie mojej ręki.
- Moja droga, to mój kumpel
Peter – wskazałem na chłopaka, który wpatrywał się w dziewczynę wręcz bez
jakiegokolwiek mrugnięcia – A to moja piękna przyjaciółka, Alice –
przedstawiłem rudą, po czym ponownie połączyłem nasze usta. Nie wiem czemu nie
mogłem przestać jej całować. Była piękna, to fakt. Jednak widywałem się z
wieloma dziewczynami i jeszcze do żadnej nie czułem aż tak wielkiego pociągu
seksualnego. Co ta dziewczyna ma w sobie? Poza tym, być może zastanawiacie się
skąd znam jej imię. Otóż, uznała za stosowne przedstawić mi się podczas naszego
ostatniego… „spotkania”.
- Widzimy się dzisiaj?
- Nie mogę się doczekać –
ponownie się pocałowaliśmy. Chyba muszę przestać, jeśli chcę wygrać zakład, co
nie? W końcu Zoey przechodzi tędy nie raz, nie dwa, więc łatwo mogłaby nas
zauważyć, a na to nie mogę sobie pozwolić – Wybacz kochana, ale musimy już z Peterem iść
– chciała pocałować mnie raz jeszcze, jednak zepchnąłem ją z mych kolan.
Szybkim krokiem ruszyłem w kierunku szkoły.
- Stary, pojebało cię?! Ta
laska na ciebie leci! Ewidentnie chce cię mieć w sobie, nawet w tej chwili. A
ty… odchodzisz?! – usłyszałem obok siebie Petera. Durny chłopak, serio. Czemu
muszę mu wszystko tłumaczyć?
- Peter, mamy zakład, pamiętasz?
Mam dziewczynę do zaliczenia i teraz wyobraź sobie co ona by pomyślała, gdyby
zobaczyła mnie z rudą. Nie mogę do tego dopuścić.
- Chłopie, czy ty naprawdę
wolisz przedupczyć jakąś dziwną cnotkę niż tą żyletę, którą samotnie
pozostawiłeś na murku?
- Pee, serio, jeśli ruda
wpadła ci w oko, idź do niej w tej chwili. Toaleta na pewno jest wolna. Oboje
zaspokoicie dzikie żądze i każdy z nas będzie szczęśliwy.
- Nie mogę. Wiesz, że mam
Mary…
- Kurwa! Mary i Mary.
Popierdoleńcu, pragnę ci przypomnieć, że twoja słodka Mary z tobą zerwała.
Jesteś wolnym strzelcem. A nawet, gdybyś nie był, nie widzę żadnego problemu w
małym bzykanku z koleżanką. Przecież… Mary nie miała tego problemu – zaśmiałem się pod nosem,
przez co Peter o mało nie wyszedł z siebie i nie stanął obok. Nie odezwał się już słowem,
tylko z urażoną dumą, ruszył w kierunku Alice. Może jak ją przeleci wreszcie
zostawi tą Mary w spokoju. Jak można tak długo uganiać się za jedną
dziewczyną?! Toć to nie jest normalne! W naszym wieku możemy robić co chcemy, a
ten palant woli łazić za laską, która nawet nie pozwala mu się dotknąć – Zoey!
– krzyknąłem nagle widząc blondynkę na końcu korytarza – Cześć Zo, już się
bałem, że mnie nie usłyszałaś – powiedziałem do dziewczyny, kiedy już znalazłam
się naprzeciw niej.
- Chyba cała szkoła cię
słyszała – uśmiechnęła się lekko – Coś się stało?
- Nic, po prostu… chciałem z
tobą pogadać – mrugnąłem do niej, czym wywołałem lekkie rumieńce na jej twarzy.
Pierwszy raz widzę u tej dziewczyny rumieńce! Cóż za piękny widok!
- Chodzi o coś konkretnego?
- Zo…
- Dlaczego mówisz mi Zo?
- Nie mogę? – cisza. Nie
odpowiedziała. Schyliła lekko głowę. Wyglądała na przygnębioną – Zoey –
spróbowałem raz jeszcze. Złapałem ją za podbródek i siłą zmusiłem, by na mnie
spojrzała – Nie mogę?
- Przepraszam, muszę już iść –
powiedziała szybko i równie szybko chciała odejść, jednak nie mogłem jej tak
zostawić. Wyraz jej twarzy mówił mi, że dzieje się coś złego. Ja… bałem się o
nią. Nie wiem jak mam to wytłumaczyć, ale tak właśnie było. Bałem się o nią i
nie mogłem pozwolić jej tak po prostu odejść.
- Zoey – powtórzyłem kolejny
raz i przyciągnąłem dziewczynę do siebie. Ku mojemu zdziwieniu nie wyrywała
się. Wręcz przeciwnie; wtuliła się w moją klatkę piersiową i cichuteńko
załkała. Nie pytałem o nic więcej. Czułem, że nie tego potrzebuje. Przytuliłem
ją tylko mocniej i zacząłem gładzić jej włosy.
- Emily… – szepnęła nagle. Nie
chciałem pytać. Wiedziałem, że sama powie mi co się dzieje – Emily wylądowała
wczoraj w szpitalu. Jest z nią coraz gorzej. Nie wiem co mam robić. Traktuję ją
jak młodszą siostrę. To ona zawsze wołała do mnie Zo, tylko ona, a teraz
odejdzie – łkała. Wiedziałem co przeżywa. W końcu ja straciłem matkę. Kurde,
miała gorzej. Nigdy nie znała rodziców. Wychowywała się w domu dziecka.
Częściej spotykała się z litością i współczuciem niż prawdziwą serdecznością.
Wreszcie spotkała Emily, małą, bezbronną istotkę, która ją pokochała
bezwarunkowo. I co? Teraz to biedne maleństwo musi odejść. Jak można?!
- Cii, będzie dobrze –
starałem się ją jakoś pocieszyć, choć nie wiedziałem jak. Ona tak rzewnie
płakała. Odsunąłem więc ją trochę od siebie, by móc chwycić jej twarz w me
dłonie, po czym głęboko spojrzałem w jej oczy – Będzie dobrze. Pojadę dziś z
tobą do szpitala, jeśli chcesz – nie odpowiedziała. Pochlipując, pokiwała tylko
głową na znak, że się zgadza – Już spokojnie, ok? Postaramy się jej pomóc – nie
wiem co mną wtedy kierowało, ale nie zważałem na świat obok mnie. Zniżyłem więc
lekko głowę – Już dobrze – szepnąłem, po czym złożyłem na jej czole lekki
pocałunek, by następnie raz jeszcze móc mocno ją objąć. Staliśmy tak chyba do
momentu, w którym zadzwonił dzwonek, sam nie wiem. Wiem, że z żalem
wypuszczałem ją z mych ramion. Były takie puste bez niej.
*
Na ostatniej lekcji tego dnia, biologii, dostałem liścik od mojego kochanego przyjaciela. Myślałem, że go
zabiję, kiedy to przeczytałem. Odpisałem, niepotrzebnie. Nawiązała się krótka
konwersacja:
Całujemy cnotkę-niewydymkę. Ładnie, bardzo ładnie. Piersi to ona jędrne
ma? Czułeś suty na klacie? A język do gardła wsadziłeś? Fiut ci stanął?
Chłopie, działasz! Faktycznie, jeszcze trochę i będzie whisky.
Odpierdol się wreszcie od niej! Nic o niej nie wiesz!
Wow, spokojnie, stary. Tylko się z tobą droczę. Widzę, że wpadłeś!
Hahaha.
Wpadłem? O czym ty pierdolisz, durniu?!
O tym, że mój kochany Adam – kasanowa wszechczasów – został poskromiony
przez słodką dziewczynkę. Nie zaprzeczaj, że ci się podoba.
Oj stary, jak ty mało wiesz o życiu. Mamy zakład, mój drogi, a wiesz,
że ja lubię wygrywać. Jeśli zachodzi taka potrzeba, to mogę i być miłym
gościem, nie obchodzi mnie to. GRAM! Zdobywam udając!
Nie odpisał już nic więcej, a
mnie coś ścisnęło w żołądku. Głód? Kurde, dopiero jadłem!
*
Po skończonej lekcji, nie
odezwałem się słowem do przyjaciela, tylko szybko wybiegłem przed szkołę, by
tam spokojnie poczekać na Zoey. Po chwili wyszła. Wyglądała o niebo lepiej,
choć pod tą maską z uśmiechem, w jej oczach ujrzałem smutek.
- Gdzie jedziemy? – zapytałam,
otwierając jej drzwi do mojego czerwonego BMW M5.
- Szpital dziecięcy w
Londynie.
*
- Emily! – krzyknęła
blondynka, kiedy weszła do sali z numerem 303. Usiadła szybko na łóżku, po czym
mocno przytuliła się do maleńkiej istoty – Przyprowadziłam gościa – dodała,
spoglądając w moim kierunku. Zrobiłem kilka kroków, by stanąć bliżej łóżka i
spojrzałem na osóbkę na nim leżącą – To Adam, mój kolega ze szkoły. A to Emily.
- Cześć maleńka – powiedziałem
szybko, starając się uśmiechnąć. Nie było mi łatwo. Widzieliście kiedyś dzieci
z Afryki? Małe, niewinne, wychudzone? Tak? Dokładnie tak wyglądała ta istotka.
Nic tylko skóra i kości. Serce mi się krajało.
- Ceść – zasepleniła słodko,
cichutko – Fajnie, ze jesteś. Zo duzo mi o tobie mówila.
- Naprawdę? – spytałem,
spoglądając na dziewczynę. Zarumieniła się – Cóż takiego nagadała ci na mój
temat? – zaśmiałem się cicho, jednocześnie przysuwając sobie krzesło i siadając
na nim.
- Mówila, ze poznala baldzo
fajnego chlopaka. Mówila tez, ze jesteś baldzo przystojny, ale jej nie
wierzylam. Wiesz, dla Zo plawie kazdy chlopak jest przystojny. Ale w twoim
wypadku miala racje.
- Tak myślisz? – zaśmiałem się
raz jeszcze, głośniej. Zoey była już czerwona po sam czubek nosa. Wyglądała
pięknie.
- Ehe. Zo ci sie podoba? –
wiedziałem, że dzieci zawsze zadają głupie pytania, ale nie sądziłem, że mnie
to spotka, i to w dodatku po tak krótkiej rozmowie. Niepotrzebnie drążyłem
temat. Spojrzałem na koleżankę ze szkoły. Zauważyłem, że spogląda na mniej spod
rzęs. Co miałem zrobić?
- Powiem ci kiedy będziemy
sami, dobrze? – uśmiechnąłem się do dziewczynki, po czym kolejny raz spojrzałem
na Zo.
- Dobrze – odpowiedziała mi
mała hardo.
*
Siedzieliśmy u małej chyba z
trzy godziny. Dawno tak dobrze się nie bawiłem. To maleństwo jest prawdziwym
promykiem światła na tej ziemi, a Bóg chce ją zabrać do siebie. Dlaczego?!
Przywiązałem się do niej, nie można inaczej. Emily się po prostu widzi i
zakochuje się w niej.
- Jutro też cię odwiedzę,
chcesz? – zapytałem, kiedy już mieliśmy z Zoey opuszczać salę 303. Blondynka
spojrzała na mnie z niedowierzaniem, a mała uśmiechnęła się od ucha do ucha.
- Jasne, ze tak! Będe czekać!
– powiedziała szybko i pomachała nam jeszcze na pożegnanie.
*
- Polubiłeś ją – usłyszałem
nagle, kiedy siedzieliśmy już z Zoey w samochodzie. Całą drogę, odkąd wyszliśmy
z sali Emily, nie odezwała się do mnie słowem.
- Jest niesamowita. Nie dziwię
się, że tak ją kochasz.
- Tak, to prawda. Jest
niesamowita. I taka maleńka. Nie zasługuje na śmierć – w ostatnim zdaniu usłyszałem,
że głos jej się łamie. Spojrzałem na nią szybko i zauważyłam jak jedna, pojedyncza
łza spływa po jej policzku. Po chwili następna i następna. Niewiele myśląc, zjechałem
na pobocze, zatrzymałem samochód i włączyłem awaryjne. Odwróciłem się do niej.
- Zoey – szepnąłem, a
dziewczyna ukryła twarz w dłoniach – Zoey, Zoey – szeptałem dalej, przesuwając
się na siedzeniu, by móc ją objąć. To trudne w tych warunkach, jednak
podołałem. Po chwili trzymałem ją w objęciach, a blondynka kurczowo trzymała
się mojej koszuli. Pierwszy raz poczułem, że moja górna część ubioru powoli
robi się mokra, jednak nie przeszkadzało mi to.
- Adam – szepnęła.
- Cii, spokojnie. Jestem tu –
szepnąłem gdzieś w jej włosy.
- Adam… nie zostawiaj mnie –
usłyszałem po chwili. Moje serce, dosłownie, w tym momencie zamarło.
______________________________
Lubię ten rozdział. Jest taki... no wiecie... inny. Wrażliwa strona Adama, hah. Mam nadzieję, że Wam również się podoba. Czekam na opinie. Jednocześnie dziękuję za komentarze pod poprzednim postem. Nawet nie wiecie jakie szczęście mnie ogarnia kiedy mogę czytać takie miłe komentarze. Dziękuję! :*
Supeer!
OdpowiedzUsuńWoW Dziewczyno!!!!! Co Ty ze mną robisz ?!?! Znów się poryczałam,a zaraz ide do szkoły... O boooże nie będę mogła się skupić. Kocham Adama <3 Kocham Zo <3 Kocham Emmily <3 Kocham wszystkich w tym opowiadaniu, wszytko jest takie cudowne, idealne, wspaniale do siebie pasuje. Dziękuję !!! Czekam do jutra, aww
OdpowiedzUsuńKooocham cię dziewczyno.. jesteś genialna.. naajlepsze.. meeega... nie wytrzymam.. chcę już jutro żeby przeczytać następny rozdział.. hehe.. wychodzi a to, że ten Adam, który może mieć każdą dziewczynę jaką zechce zakochał się w jakiejś dziewczynie z Domyu Dziecka..
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział. Czekam na kolejne
OdpowiedzUsuń