piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 011



Leżałem w łóżku gapiąc się bezustannie w sufit. Próbowałem przypomnieć sobie słowa Mary, kiedy byliśmy razem. Wspominała coś, że się jej podobam? Przecież mi się opierała, prawda? Jednak mogła od razu odejść, wrócić do Petera, kiedy ją pocałowałem.

Kołysaliśmy się w rytm piosenki, aż niespodziewanie usłyszałem, że blondynka potrzebuje na chwilę się przewietrzyć. (…)
- Przepraszam, że tak wyszło. Świetnie mi się tańczyło. Tak… inaczej – zaczęła, patrząc na swoje buty. (…) Spojrzała na mnie. Nasze oczy się spotkały – Masz piękne zielone tęczówki – kurwa że co?! Chyba śnię!
- Hah, dzięki, ale możesz mi wierzyć, że moje tęczówki przy twoich wymiękają. Błękit oceanu jest zdecydowanie ładniejszym kolorem niż zieleń wiosennego liścia.
- Jestem w szoku. Naprawdę ty to powiedziałeś? – zaśmiała się perliście. Zastanawiam się właśnie nad tym samym. „Zieleń wiosennego liścia”?! I powiedźcie mi, że mnie nie popierdoliło.
- Często mówię takie rzeczy – tak, jasne. Nic tylko sobie trwonię o zielonych listkach. Marihuany chyba.
- Wiedziałam, że jesteś inny – szepnęła i dotknęła mojej twarzy. (…) Wpiłem się w jej usta. W te piękne, pełne usta. Smak malinowy, cudownie – Nie mogę – powiedziała po chwili  odsuwając mnie lekko, acz stanowczo od siebie.
(fragment z rozdziału 1)

Oj tak, to był naprawdę udany pocałunek. Ale… działo się coś jeszcze, coś ważniejszego.

- Mary, kochana Mary, zapomnij na chwilę o Peterze, zapomnij o całym świcie. Pragnę cię i wiem, że ty również… - nie dała mi dokończyć. Zamknęła mi usta pocałunkiem, krótkim, ale jednak.
- Tak, pragnę cię, ale nie mogę tego zrobić Peterowi, nie mogę – wstała i podeszła do najbliższego drzewa, opierając się o nie – Nie mogę – powtarzała.
(fragment z rozdziału 1)

„Tak, pragnę cię”, te słowa szumiały teraz w mojej głowie. Jaki ja byłem kurwa głupi. Ona naprawdę przespała się ze mną, bo się jej podobam. Oddała mi się, bo myślała, że możemy być razem. Dlaczego jednak po tym zdarzeniu mnie unikała? Fakt, że rozpoczął się nowy rok szkolny to zapewne nie powód. Mogła podejść, zagadać. Czekała na mój ruch? Może być. A kiedy ja nie wyszedłem z inicjatywą, trochę się wkurzyła, no i pojawiła się Zoey. Tylko… co ona sobie myśli? Że jak pozbędzie się Zo, to z nią będę? Idiotka. Przecież wiadomo, że umawiam się z laskami tylko po to, by zaliczyć, powiększyć kolekcję, no i zaspokoić pragnienie. Nie wiem dlaczego widzi w Zo jakiekolwiek zagrożenie. Jedno jest jednak pewne: nie pozwolę jej skrzywdzić.
*
- Adam!
- Chyba jeszcze nikt nie przytulał mnie tak mocno. Nie wspomnę już kiedy ostatni raz zostałem tak soczyście obcałowany przez dziewczynę. W dodatku tak piękną dziewczynę.
- Zapewne kiedy Zo cię calowala – stwierdziła Emily, a mój wzrok automatycznie powędrował w stronę blondynki. Zaczerwieniła się lekko; wiecie już, że strasznie mi się to u niej podoba. Wygląda wtedy tak słodko, uroczo i w ogóle… jest piękna. Nie na tyle, bym się zauroczył czy coś, nie myślcie sobie. Polubiłem Zoey, naprawdę. I tyle.
- Zoey mnie nie całowała – odpowiedziałem z uśmiechem, spoglądając już na małą.
- Jesce – powiedziała z cwanym uśmieszkiem, po czym spojrzała na dziewczynę siedzącą, jak zawsze, na łóżku – Zo, powiedź mu – dodała. Kolejny raz mój wzrok wylądował na dziewczynie, jednak ona nie zaszczyciła mnie spojrzeniem – Nooo, Zo… – nalegała mała.
- Zoey – zacząłem – Zo – nalegałem, kiedy się nie odwróciła – Co masz mi powiedzieć? – cisza. Blondynka wciąż tępo wpatrywała się w Emily, mnie nie uraczyła nawet przelotnym spojrzeniem.
- Em, tego miałaś nie mówić – powiedziała nagle, po czym szybko wstała z zajmowanego dotychczas miejsca i ruszyła w stronę drzwi – Do jutra – powiedziała jeszcze zanim zniknęła za drzwiami.
- Ee, Emily, co się stało? O co chodzi?
- Sama ci w końcu powie, zobacys – ostatnie słówko powiedziała poruszając zabawnie brwiami.
- To lecę ją podpytać. Do jutra, mała – ucałowałem ją w czoło, po czym pobiegłem na parking. Nie myliłem się. Stała oparta o mój samochód. Nie spojrzała na mnie, gdy się zbliżałem, ani gdy stanąłem przed nią – Zo, co się stało?
- Powiedziała za dużo, po prostu.
- Właśnie, że nic nie powiedziała. Nie potrafię czytać w myślach, naprawdę nie wiem o co chodzi.
- I dobrze – spojrzała na mnie. W końcu. Była tak blisko…
- Zo – zbliżyłem się do niej na tyle, że nasze twarze dzieliło może z pięć centymetrów – Powiedź – szepnąłem – Proszę – dodałem. Milimetrami, powolutku, zmniejszałem odległość dzielącą nasze usta.
- Zawieź mnie do domu – usłyszałem i bańka mydlana pękła. Odsunąłem się od dziewczyny, by móc wyczytać z jej oczu czy naprawdę chce, bym zawiózł ją już do domu, jednak szybko odwróciła wzrok. Wyciągnąłem klucz, nacisnąłem przycisk otwierający zamki, co było skutkiem natychmiastowego usadowienia się dziewczyny na miejscu pasażera. Oniemiały z zaistniałej sytuacji, obszedłem auto i wsiadłem.
- Zo…
- Adam, proszę, chcę wrócić do domu.
- Nie zawiozę cię do domu póki nie powiesz mi o co chodzi – spojrzała na mnie. Widziałem w jej oczach… strach? Panikę? – To na pewno nic takiego, a ty robisz z igły widły. Mnie możesz powiedzieć. Zo, kurwa, możesz mi zaufać – podniosłem głos, na co dziewczyna drgnęła – Przepraszam, nie powinien. Po prostu… Zo… boli mnie sposób w jaki się teraz zachowujesz. Dlaczego nie możesz ze mną po prostu porozmawiać? Cóż takiego masz mi powiedzieć? Chodzi o Emily? Coś się stało? Tobie coś się stało? Zoey, naprawdę chcę się dowiedzieć.
- Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?

- Pamiętasz swoją pierwszą miłość? – milczała. Spojrzałem na nią ponownie, jednak ona i tym razem wypatrywała czegoś za oknem – Zoey? Pamiętasz?
- Chyba do końca świata będę pamiętać te zielone tęczówki i to szczęście malujące się w nich za każdym razem, gdy mnie widziały – nie zaszczyciła mnie spojrzeniem. Nawet krótkim, przelotnym.
- Facet był prawdziwym szczęściarzem. Co się stało?
- Czasem bywa tak, że człowiek nie słyszy szeptów swojego serca, które woła o miłość. Lub też stara się te szepty zagłuszyć. Myślę, że mój ukochany wybrał tę drugą opcję…
(fragment z rozdziału 9)

- Pamiętam. Wspominałaś o swojej pierwszej miłości. Że twój ukochany… zagłuszył szepty serca. Co to ma do rzeczy?
- Wszystko Adamie, wszystko – to powiedziawszy wysiadła z samochodu i podchodząc od przodu, oparła się o maskę. Cóż, wysiadłem i stanąłem przed nią. Chciałem się dowiedzieć cóż takiego ukrywa ta dziewczyna.
- Nic nie rozumiem Zoey. Możesz jaśniej?
- Pomyśl Adam, proszę – szepnęła.
- Zo, o czym mam myśleć? Mam zgadywać kim był ten facet? Przecież ja go nawet nie znam.
- Znasz… znasz bardzo dobrze.
- Może mi po prostu powiesz o kogo chodzi?
- Może ci po prostu pokażę, co?
- Dobra, gdzie musimy pojechać? – uśmiechnąłem się łobuzersko. Miałem zobaczyć jej pierwszą miłość. Ponadto znam gościa. Nie wierzę, po prostu nie wierzę. Zdradzić Wam coś jeszcze? Nie cieszę się z tego powodu, że dowiem się kto to. Raczej cieszy mnie fakt, że będę mógł namówić kolesia, by umówił się z tą piękną dziewczyną. Nieważne, że to dziewczyna, na której mi kurewsko zależy.
- Chyba tylko tutaj – położyła swoją dłoń na mojej lewej piersi. Spojrzałem na nią, wciąż nie rozumiejąc o co chodzi – Powiedziałam ci ostatnio, że te zielone tęczówki będę pamiętać do końca świata. Twoje zielone tęczówki.
____________________________

Cieszycie się, że jest rozdział? Ja bardzo. Nawet nie wiecie jak przyjemnie mi się go pisało. W tym tygodniu miałam dwa egzaminy i mogę się Wam pochwalić, że oba zaliczyłam na 5. Pozostał jeszcze jeden, w środę. Trzymajcie kciuki. :)
Anonimie, dziękuję Ci za każde słowo. Nie spamujesz; radujesz moje serce. Dziękuję Ci bardzo! :*
Aszyszo, cieszę się, że chcesz pozostać ze mną do końca. Dziękuję. :*
Szalone Pisarki - dzięki za wsparcie. :*

12 komentarzy:

  1. Aww. Słodko. <3
    Kurde, jaki Ty masz talent. *-* Myślę, że nie skończysz tego opowiadania tak szybko? ;D
    Rozdział zajebisty! ;*

    Życzę weny. c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Talent? Po prostu nie wierzę! Dziękuję bardzo. ;*
      Ee, nie wiem kiedy go skończę; na razie nie zamierzam. Nie wiem nawet ile mniej więcej będzie rozdziałów. To wygląda tak: siadam, myślę jak by zacząć rozdział, a potem już leci. Wierz mi, większość akcji jest spontaniczna, powstają "na poczekaniu". :)

      Usuń
  2. Jesteś Wspaniała!!!!!!!!
    Nie dość że masz mase rzeczy na głowie to jeszcze pamiętasz o nas i znalazłaś czas żeby napisać rozdział, nie to że jakiś tam rozdział...
    IDEALNY ROZDZIAŁ!
    Nie wiem jak to robisz, ale jak tylko zaczynam czytać coś Tw autorstwa to idealnie się to przedstawia w mojej głowie, każdy fragment mogę sobie wyobrazić, DZIĘKI TOBIE!
    " Zo – zbliżyłem się do niej na tyle, że nasze twarze dzieliło może z pięć centymetrów – Powiedź – szepnąłem – Proszę – dodałem. Milimetrami, powolutku, zmniejszałem odległość dzielącą nasze usta.
    - Zawieź mnie do domu – usłyszałem i bańka mydlana pękła."
    Uwielbiam takie sceny, aww
    Ubóstwiam takie małe dzieci jak Emily, niby jak nigdy nic, ale zawsze coś ważnego wygadają!
    Widać, że Adam z każdym kolejnym dniem walczy pomiędzy uczuciem miłości, a chęcią wygrania zakładu.
    I jeszcze Zo, "Twoje zielone tęczówki."
    Wspaniale, nie mogę doczekać się co będzie dalej, wiesz?
    Ciągle trzymasz nas w napięciu, ale jakże miłym napięciu.

    Cudownie, że nie odeszłaś, a jeszcze lepiej, że tworzenie rzeczywistości Adama sprawia Ci przyjemność...
    Super, aż dwie 5!
    Gratulacje.
    Trzymam kciuki jak zawsze w środe.
    Na pewno pójdzie Ci rewelacyjnie,jestem tego pewna, nie stresuj się.
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę zapomnieć o tak wspaniałych czytelniczkach. To naprawdę motywuje kiedy dostaję tak miłe komentarze. Zresztą... sama wiesz jak to na mnie potrafi wpłynąć. ;)

      Haha, jakoś nie mogę się zdobyć na to, by doprowadzić do ich pierwszego pocałunku. I naprawdę nie wiem czy w kolejnym rozdziale do niego dojdzie. 100% spontan. ^^

      O tak, dzieci są naprawdę kochane. Nie wiem co mnie podkusiło, by stworzyć Emily, ale nie żałuję tego posunięcia.

      Oj, nie zdawałam sobie sprawy jak wielką przyjemność sprawia mi pisanie o nim. W pewnym sensie się z nim zżyłam. :)

      Dziękuję bardzo (za gratulacje, za wiarę... za wszystko!) :*

      Usuń
  3. Jeju. W końcu udało mi się nadrobić MEGA zaległości. Połknęłam wszystkie rozdziały jednym tchem. Uwielbiam twój styl pisania, te przekleństwa, wewnętrzne walki Adama... Mmm... Kocham to. Postać Emily strasznie mnie wzruszyła. Widać, że dobrze działa na nią obecność Adama i Zoey. A sama Zoey... Jej postać jest taka delikatna, zamknięta w sobie. Chciałabym dowiedzieć się o niej czegoś więcej. I to jak Adama ucieka przed swoimi uczuciami. Zaczęłam się zastanawiać podczas czytania, czy każdy chłopak zmaga się z czymś takim. Ten rozdział był z pewnością przełomowy. Zoey przyznała się, że kocha Adama. Ciekawe co on na to????? Nie mogę się doczekać!

    Postaram się znowu nie narobić sobie zaległości :) Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nadrobiłaś zaległości u mnie, a ja narobiłam sobie zaległości u Ciebie i niestety, ale jak na razie, to nie zapowiada się, bym miała je nadrobić. Jednak spokojnie, da radę. ;)

      Jesteś pierwszą osobą, która mi mówi, że uwielbia te przekleństwa. Wariatka! ;P

      Chcesz wiedzieć jak Adam zareaguje na wyznanie miłości przez "dziewczynę, na której mu kurewsko zależy"? ;P
      Zdradzę Ci sekret - nie rzuci się na nią. :P

      Dzięki za pamięć. Pozdrawiam! :*

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że niedługo u mnie zawitasz i przeczytasz nowe opowiadanie :) Całkiem nieźle mi idzie.

      Ja po prostu KOCHAM taki styl pisania. Te przekleństwa dodają ,,uroku". Kocham,kocham,kocham. Te wtrącone zdania w myślach <33333

      Właśnie liczyłam na to, że nie rzuci się na Zoey. Cały czas będzie uciekał przed uczuciami, prawda?

      Usuń
    3. Jak zwykle skromna. ;* Oczywiście, że przeczytam, tylko naprawdę nie wiem kiedy. Dodatkowo widzę, że Ty - jak zawsze - dodajesz rozdział co kilka dni. A ja wolne mam dopiero od połowy lipca... xD

      Też uważam, że w przekleństwach cały "urok", choć na początku było mi dziwnie tak pisać, to teraz nie mam żadnych ograniczeń. :D

      Może nie cały czas. Będzie mu cholernie trudno uporać się z wyznaniem Zoey, z własnym sercem/rozumem. Dodatkowe nieszczęścia to jeszcze: Peter, Mary, no i Alice - oni mogą jeszcze bardziej mu namieszać. ;P

      Usuń
  4. Hmm.. no to tak.. może na początek zaparz sobie herbatkę i kup ciasteczka,bo to będzie długi komentarz.

    Hmm.. na początek Gratuluje wspaniale zdanych egzaminów... na pewno będę trzymać kciuki w środę. Zresztą... na pewno je dobrze napiszesz, ale mam nadzieję, że moje kciuki też ci w tym pomogą. :D
    Czy podobał mi się rozdział? Dziewczyno on jest świetny, doskonały, godny podziwy, imponujący, kapitalny, idealny, perfekcyjny, pierwszorzędny, wspaniały, wybitny, znakomity.. jednym słowem pierwsza klasa.. Już na początku wiedziałam, że będzie zajebisty, ale niestety mam brata :(... przeczytałam ledwie jeden akapit i musiałam ustąpić mu komputer bo jest mały i się nudzi... więc musiałam jakąś godzinę żyć w niepewności :( Ale w końcu przeczytałam... Uwielbiam Adama. I te fragmenty poprzednich rozdziałów.. to chyba były najlepsze... pamiętam jak się śmiałam czytając to: "Nic tylko sobie trwonię o zielonych listkach. Marihuany chyba." Wtedy jeszcze Adaś (mogę go tak nazywać?) nawet nie poznał jeszcze Zo... szczerze? myślałam wtedy, że to Mary będzie dziewczyną wspomnianą w prologu. Znaczy to była taka moja idea... Adaś wtedy ją tak chwalił, więc tak pomyślałam... a teraz już wiem jak bardzo się myliłam... Bo to Zo ją będzie prawda? Po co ja w ogóle pytam... na pewno to ona. Ta dziewczyna zmieniła Adasia. Tak bardzo ta dwójka do siebie pasują. Ja wiem... oni pochodzą z dwóch innych światów. Ale co z tego? Tak naprawdę sa\ą identyczni.. gdzieś głęboko w Adasiu na pewno jest wrażliwość i niewinność Zoey. Oni idealnie się dopełniają. Jak dwie ręce na fortepianie: grają co innego... prawa gra piosenkę, a lewa akompaniament. Grają dwie całkiem odmienne rzeczy, ale grając razem, w tym samym momencie tworzą idealną całość, dzieło, które może stać się najpiękniejszym na świecie. Tak jaki połączenie Zo i Adasia. A co do niego. Booże... jak on mógł być aż tak głupi? Przewcież ta dziewczyna dała mu tyle znaków: "Chyba do końca świata będę pamiętać te zielone tęczówki i to szczęście malujące się w nich za każdym razem, gdy mnie widziały" - no ludzie... to było jak byk napisane: TO TY JESTEŚ MOJĄ PIERWSZĄ MIŁOŚCIĄ... ale przyznam się za pierwszym razem, w tym 9 rozdziale też nie dotarł do mnie sens tych słów... no ale ile razy trzeba mu powtarzać? Czy możenie wie jaki ma kolor oczu.. oh... dziwny chłowiek... ale i tak go kocham..
    Uh.. rozpisałam się..
    Masz zajebistego bloga.. uwielbiam cię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po przeczytaniu słowa "herbatka" miałam naprawdę ochotę iść i ją zaparzyć, ale z drugiej strony - żyć przez 5 minut w niepewności co napisałaś? Nie! ;)
      Dziękuję za tak długi komentarz i za gratulacje! ;*
      Więcej epitetów się nie dało wymyślić? Haha, wciąż jestem w szoku. A brata pozdrów - młodszemu zawsze się ustępuje. To znak, że jesteś dobrą siostrą. :)

      Fragment o marihuanie jest chyba moim ulubionym. ;)
      Poważnie? Mary? Nieee, nie śmiałabym jeszcze bardziej skrzywdzić Adama - Mary to mała zdzira (tylko nie miała okazji tego pokazać). :P
      Co do Zoey - nie powiem Ci, może tak, a może pojawi się ktoś jeszcze. Pamiętaj o Alice, ona też istnieje, pomimo że dawno jej nie było. ;)
      Jednak... porównując tą dwójkę do fortepianu - wow, coś pięknego! Skąd ten pomysł?
      Haha, Łucjo, nie od dziś wiadomo, że facetom trzeba mówić wprost, bo oni sami z siebie nigdy się nie domyślą o co chodzi kobiecie. Zresztą lepiej, że od razu nie wpadł na ten pomysł. Zobaczysz w kolejnym rozdziale jego reakcję - sama nie wierzę, że wygląda ona tak, a nie inaczej. ;P
      Dziękuję Ci bardzo, przeogromnie! :*

      PS: Pozwalam nazywać go Adasiem. Nie jestem w stanie Ci zabronić po tak cudownym komentarzu. ;D

      Usuń
    2. no właśnie więcej epitetów już bardzo nie mogłam wymyślić :/ Chciałam, bo to jest na serio naj naj naj naj naj x10000000000000000000... a co do tego fragmenyu z marihuaną: po prostu mnie rozbawił.
      No myślałam, że Mary... Adaś tak ją chwalił, więc... a Alice? Nie.. to na pewno nie ona.. Ma świetny kolor włosów, ale tylko tyle w niej czegoś fajnego. A co do fortepianu... mój bracisze gra na tm instrumencie i coś tak wiem, że jak się gra dwiema rękami to jest dużo lepiej.
      Tak... facetom trzeba mówić wprost, ale są wyjątki... znam jednego takiego rodzynka osobiście a Anomim z komentarza powyżej może potwierdzić :D Hmm.. no nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.. tego co napisałaś myślę, że nędzie przełomowy.. hehe.. kocham cię.. a brata pozdrowię.. powiem mu że ma pozdrowienia od najwybitniejszej blogerki.. :D

      Usuń
  5. Witam, witam! Jak miło tu wejśc i zobaczyc, że nowy rozdział już jest! :) Przepraszam, że dopiero teraz ale dopiero dzisiaj naprawiłam komputer.
    Więc jeśli chodzi o rozdział, jest cudowny!
    Gdy widzę oczami wyobraźni Zo widzę wręcz dziewczynę tak delikatną, że można ją skrzywdzic tylko jednym słowem. Jestem ciekawa co będzie dalej, co będzie przede wszystkim gdy Adam wyjawi jej swoje uczucia.
    Czy miłośc go odmieni?
    Chętnie się dowiem.
    Czekam na kolejny.
    Aszysza. ;***

    OdpowiedzUsuń