niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 013



Stałem pod drzwiami, nie mogąc się doczekać, kiedy staną przede mną otworem. Musiałem zagłuszyć głupie myśli. Uznałem więc, że to będzie najlepszy sposób. Kiedy w końcu usłyszałem zgrzyt zamka, poczułem skurcz żołądka. Przez pięć sekund chciałem się wycofać, naprawdę. Chciałem się obrócić na pięcie, wsiąść do samochodu i odjechać jak najdalej, ale…
- Ja pierdolę – tyle wyszło z mych ust nim zdążyłem się wpić w usta dziewczyny. Naparłem na nią na tyle, by cofnąć się do domu, zaś drzwi zatrzasnąłem nogą. Cofaliśmy się tak do chwili, gdy natrafiliśmy na ścianę, jednak to nas nie zraziło. Naparłem na nią jeszcze mocniej i zacząłem całować jej policzki, szyję, dekolt. Wyglądała obłędnie. Miała na sobie czarne, koronkowe paseczki. Dosłownie. Spróbuję to jakoś opisać: otóż jej kształtny tyłek zdobiły czarne stringi, od których do góry wychodziły dwa paski, również koronkowe, jakby szelki, które zakrywały tylko sutki dziewczyny. Zaś do dołu z majteczek odchodziły te sznureczki łączące majtki z… skarpetkami? Tyle że z tymi skarpetkami, co to jak rajstopy wyglądają. O, pończochy, tak to się zwie! To jeszcze nie wszystko. Jej szyję zdobiła maleńka, czarna muszka. Wyglądała jak prawdziwa seksbomba, toteż nie dziwcie się, że mój przyjaciel wręcz wyrywał się z mych spodni. Postanowiłem jednak, że potrzymam go trochę na uwięzi, gdyż musiałem zasmakować jędrnych piersi dziewczyny. Jednym ruchem opuściłem dwa paseczki blokujące mi drogę i po prostu przyssałem się do jej krągłości. Nim obdarzałem pocałunkami jedną pierś, drugą pieściłem ręką. Jednak po krótkiej chwili zjechałem ręką w dół dotykając intymnego miejsca dziewczyny. Jeździłem tam i z powrotem, delikatnie wbijając dłoń w jej muszelkę przez materiał. Znudziło mi się to szybko, musiałem jej zakosztować, więc zerwałem z niej materiał. Kurwa, jaka ona była cudowna w środku. Jęki dziewczyny wręcz motywowały mnie do pracy.
- Weź mnie Adam, tu i teraz – wysapała pomiędzy kolejnymi jękami. Mnie nie trzeba dwa razy prosić. Ponadto potrzebowałem tego. Musiałem się rozluźnić i każdy sposób był dobry. Ten być może był najlepszy.
*
- Mogłabym kochać się z tobą codziennie – wymruczała dziewczyna, kiedy leżeliśmy nadzy w jej łóżku, lekko przykryci prześcieradłem. Przenieśliśmy się do sypialni w trakcie stosunku, kiedy opieranie o ścianę zaczęło nam doskwierać. Obejmowałem ją ramieniem, ona zaś jeździła palcem po mojej klatce piersiowej zataczając na niej koła.
- A twój chłopak? – nie wiem skąd wzięło mi się to pytanie. Chyba po prostu chciałem podtrzymać rozmowę. Poczułem, że jej palec na moim torsie na chwilę się zatrzymał.
- Nie pasowaliśmy do siebie – odpowiedziała, podnosząc się lekko na łokciu, tak, że mogłem bez przeszkód na nią spoglądać. Po chwili i ja się podniosłem, by złożyć na jej ustach pocałunek – Bądź ze mną, Adam. Kochaj się ze mną dzień w dzień – szeptała między pocałunkami – Kochaj mnie – to powiedziała spoglądając mi w oczy. Była taka piękna. Nie mogłem jej odmówić. Nie w tamtej chwili.
- Uwielbiam cię Alice. Uwielbiam twoje ciało i twój umysł. Kurwa, szaleję kiedy cię widzę – odpowiedziałem, po czym wpiłem się w jej usta, by w następnej kolejności połączyć po raz kolejny nasze ciała w jedno.
*
Następnego dnia miałem w szkole jeden cel: unikać Zoey. Chciałem się po prostu uwolnić od uczucia, które towarzyszyło mi za każdym razem, gdy była blisko. Całkiem dobrze mi szło z tym unikaniem, aż do czwartej przerwy, kiedy to usiedliśmy z Petem na naszym stałym miejscu. Trzydzieści minut wolności, a już po pięciu minutach zauważyłem blondynkę kroczącą w naszą stronę. Wyglądała jak zawsze, czyli beznadziejnie, jednak moje serce przyśpieszyło. Właśnie tego pojebanego uczucia chcę się wyzbyć. Jest wkurwiające!
- Cześć Adam, możemy pogadać?
- Cześć. To jest mój kumpel Peter – jego nonszalancja zaprowadzi go kiedyś do grobu, serio. Uśmiechnął się ukazując te swoje zajebane białe ząbki, po czym ujął dłoń dziewczyny, by złożyć na jej wierzchu całusa – Ma kiełbie we łbie – skomentowałem jego zachowanie.
- Nie, to jest całkiem miłe – stwierdziła, a na jej twarzy zagościł rumieniec. Myślałem, że porwę tego skurczybyka na kawałki!
- Chciałaś pogadać?
- No tak – przeniosła swój zawstydzony wzrok z Petera na mnie – Na osobności? – chciałem się zgodzić, już miałem powiedzieć „tak, jasne, chodź”, ale ktoś mi przeszkodził.
- Cześć misiu! – poczułem na ustach jej wargi. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, przez co usiadła na mnie okrakiem.
- Skarbie, to jest Zoey. Zo, poznaj moją dziewczynę Alice.
- Miło poznać – powiedziała słodko moja dziewczyna. Kurwa, jak to dumnie brzmi! A przynajmniej brzmiało do momentu, w którym zauważyłem ból w oczach blondynki. Spojrzała na mnie w taki sposób, jak gdyby właśnie jej cały świat się zawalił.
- Wzajemnie. Muszę już iść – szepnęła, odwróciła się i odeszła. Spoglądałem za nią chwilę, jednak widok zagrodziła mi Alice, która coś do mnie gadała. Nie pamiętam cóż takiego. Walczyłem wtedy sam z sobą. Walczyłem, by nie zrzucić Alice z kolan i nie pobiec za Zoey. Wiedziałem jednak, że takie posunięcie nie byłoby mądre z mojej strony. Poza tym… nie mam kurwa zielonego pojęcia dlaczego ja w ogóle chciałem za nią biec. Mam zajebistą dziewczynę. Żyletę jak się patrzy, a kurwa oglądam się za jakąś cnotką. Popierdolony jestem i tyle.
*
Kolejne dwie noce spędziłem z Alice. Ta dziewczyna w łóżku wyprawia takie cuda, że każdemu bym ją polecił… gdyby oczywiście nie była moją (zaznaczam kurwa po stokroć słowo moją!) dziewczyną. Do teraz nie wiem jak to się stało, że jesteśmy razem. Tamtego wieczoru po prostu nie mogłem jej odmówić. Nie kocham jej, ja ją tylko dupczę. Mnie to wystarczy, jestem zadowolony. Ona zresztą też.
- Adam? – usłyszałem nagle. Myślałem, że śpi. Opierała głowę na moim ramieniu, więc nie byłem w stanie spojrzeć jej w oczy.
- Hm?
- Byłeś kiedyś zakochany?
- Szykuje się poważna rozmowa?
- Nie, po prostu mnie to ciekawi.
- Alice, ja… ty… – przecież gdybym odpowiedział, że nie byłem zakochany, wyszłoby na jaw, że ją nie kocham. A ona przecież myśli, że ją kocham, no nie?
- Spokojnie, wiem, że jeszcze mnie nie kochasz – wyczułem, że się uśmiecha. Uff, mogłem wyluzować. Nie chce usłyszeć miłosnego wyznania, to po prostu niewinne pytanie, ot tak.
- Nie, nigdy nie byłem zakochany.
- A Zoey? – kiedy usłyszałem to imię poczułem się jakbym dostał kopa między nogi. Zerwałem się do pozycji siedzącej.
- Co ma być z Zoey, kurwa?
- Adam – ruda również usiadła i położyła swą dłoń na moim ramieniu. Chciała, bym się odprężył. Trochę jej to nie wyszło, ale kurwa liczą się chęci, nie? Ja pierdolę, otaczają mnie kretyni, którzy wcale nie pomagają zapomnieć mi o tej jebanej cnotce – Widziałam jak za nią patrzyłeś kiedy nas sobie przedstawiłeś. Nie jestem głupia.
- Kurwa, jeśli myślisz, że mógłbym się zakochać w tej cnocie wyciągniętej z niewiadomo stąd, to wiedź, że właśnie, kurwa, jesteś głupia. Pojebana wręcz! – ja traciłem panowanie nad sobą, a co zrobiła Alice? Zaczęła się cichuteńko śmiać – I z czego ty się kurwa śmiejesz?! To nie jest śmieszne!
- Adam – spojrzała mi w oczy, a ja chyba pierwszy raz odkąd ją poznałem nie zobaczyłem w niej piękności, tylko szkaradę – Kochasz ją – kiedy usłyszałem od niej te dwa słowa, zbliżyłem swoją twarz na tyle, że nasze usta dzieliło może z pięć milimetrów.
- Pierdol się kurwa – wysyczałem jej w twarz, po czym zerwałem się z łóżka i zacząłem się ubierać.
- Możesz zaprzeczać, ale w końcu będziesz musiał przyznać, że ją pokochałeś, kochanie – nie chciałem jej słuchać. Miałem wyjebane na nią, na to, co mówiła. Kiedy narzuciłem na siebie wszystkie ciuchy, opuściłem jej pokój trzaskając drzwiami. Nie uraczyłem jej ani spojrzeniem, ani jakimkolwiek słowem.
*
Zawsze w tych popierdolonych romansach dopierdalało mnie to, że kiedy kochankowie się pokłócili, to prawie zawsze, ale to kurwa serio, zaczynał padać deszcz. Mówiłem wtedy, że to naprawdę jest pojebane, bo jakie kurwa jest powiązanie między uczuciami człowieka a zajebaną pogodą? Ale tamtego dnia, gdy wracałem od Alice… kurwa, zaczął padać deszcz. Po prostu wycieraczki nie nadążały, więc musiałem trochę zwolnić. Nawet 20 km/h nie jechałem, a o mały włos przeoczyłbym pewną osóbkę, która chwiejnym krokiem szła chodnikiem, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia przed deszczem. Zjechałem na pobocze i czym prędzej wyskoczyłem z samochodu. Nie ważne, że nim dobiegłem do osoby, z powodu której się zatrzymałem, byłem przemoczony do ostatniej nitki. To naprawdę nie miało najmniejszego sensu, gdy podchodząc bliżej zauważyłem, że po policzkach nie płyną tylko krople deszczu, ale też słone krople łez.
- Zoey, co się stało? – zadałem jej to pytanie nie czekając nawet na odpowiedź. Przyciągnąłem ją do siebie i mocno przytuliłem. Ona chwyciła dłońmi moją koszulkę i szczelniej do mnie przywierając, zaczęła jeszcze rzewniej płakać. Kurwa, serce mi się krajało. Pragnąłem w tamtej chwili tylko jednego: wywołać uśmiech na jej twarzy – Zoey? – szepnąłem. Poczułem, że zaczyna drżeć – Chodźmy do samochodu. Rozchorujesz się – mówiłem, lecz ona jakby mnie nie słyszała – Zoey, chodź – ponaglałem ją.
- Adam, kocham cię – wyszeptała – Nie opuszczaj mnie, proszę… błagam.
- Nie zostawię cię, nigdy… przenigdy. Tylko chodź ze mną, rozchorujesz się, naprawdę.
- Mam to w nosie – ona już nie mówiła. Szeptała. Jakby brakowało jej siły.
- Ale ja nie mam. Zoey, kurwa, boję się o ciebie – gdy to powiedziałem, poczułem, że jej palce na mojej koszulce luzują uścisk. Po chwili mogłem wpatrywać się w jej piękne niebieskie tęczówki. Pomimo że były zaczerwienione od płaczu, wciąż były piękne – Boję się o ciebie, słyszysz mnie kurwa? Nie pozwolę, byś zachorowała przez jebany deszcz – uspokoiła się, z większa. Pociągała już tylko noskiem – Dlaczego płaczesz? – ponownie zaniosła się płaczem.
- Dzwonili ze szpitala. Emily nie żyje.
______________________________

Uznałam, że przed wyjazdem nie mogę Was zostawić ze starym rozdziałem, więc proszę bardzo. Wybaczcie, że uśmierciłam Emily - kiedyś musiało się to stać. Sama nie wiem dlaczego akurat teraz, po prostu to napisałam i mi się spodobało. Nie mam fabuły, wymyślam "na żywca". Mam również gotowy kolejny rozdział, dlatego w przerwie między wyjazdami (6-7.07) dodam nr 14. PS: Po lewej stronie macie mały fragmencik. :)
Pozdrawiam Was gorąco! :*

3 komentarze:

  1. OMG
    Tyle emocji, że wooow...
    Co Ty w ogóle wyprawiasz?!?!?!!?
    O matko, czułam normalnie, nie wiem co czułam , chyba to co bohaterowie.
    Na początku myślałam, że ta dziewczyna to Zo, wiem głupia jestem, ale zdawało mi się że w poprzednim rozdziale on zadzwonił do Zo na końcu, nie ważne. To mnie zaskoczyło
    Dziś pokazałaś nam że Pete jest w swojej osobowości także słodki...Fajnie...
    Co do Alice, ona go chyba kocha (chyba?!)
    Ciekawe jak dalej się potoczy jej związek z Adamem, myślę, że na razie ich układ jej pasuje...
    Co do Zo, nie dość że zawiodła się na Adamie to Emily nie żyję, nie mogę pogodzić się z myślą, że już nigdy jej tu nie będzie ;(
    Myśle, że ta śmierć zbliży tych dwoje do siebie. Mam taką nadzieje, ale jak to z Adamem to nie wiadomo, hehh
    Adamem kierują 3 instynkty
    mózg
    serce
    i pożądanie
    Ale myśle że kiedy mózg przekona się do Zo, to zorientuje się z którą dziewczyną powinien być...
    Co do kolejnego rozdziału to widze że szykuje się coś ciekawszego, no ale biorąc pod uwagę Cb to zawsze jest ciekawie.
    Nie mogę się doczekać
    Życzę udanego wyjazdu
    i weny
    Super że już kolejny rozdział ukończony
    JESTEŚ MOIM MISZCZEM
    ~Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafię wyobrazić sobie Zoey w TEJ bieliźnie, haha. :P Związek Adama z Alice... chciałabym to skomentować, ale mogę powiedzieć tylko tyle, że sama nie wiem co mnie podkusiło do tego kroku. Oni w ogóle do siebie nie pasują (nie licząc zabaw łóżkowych). xD
      Każda z Was uważa, że Peter jest dupkiem. Chciałam w końcu pokazać - w minimalnym stopniu - że potrafi być słodki. Bardzo lubię tego bohatera. :)
      Adam myśli tylko członkiem, nie oszukujmy się. ;P
      A Emily... wbrew pozorom była ważną częścią tej historii...
      Dziękuję Ci bardzo. Mam nadzieję, że wyjazd doprawdy się uda, a że i wena się pojawi jak wrócę. :)
      Dzięki raz jeszcze! :*

      Usuń
  2. Emily nie żyje? o nieeee... ;ccccccccccc
    Jak mogłas to zrobic?;c
    Biedna Emily, biedna Zo...
    A tego Adama to mam ochotę ubic! Jak można myślec tylko o seksie. Jeju co z nim nie tak.?
    Ale pewnie w końcu się ogarnie, mam taką nadzieję bo normalnie go zabije. :D a jak skrzywdzi Zo to już w ogóle umrze w moich oczach. :D
    Peter... no może właśnie przychodzi czas, żeby go polubic. No z tym pocałunkiem w dłoń, awww :D Zaplusował. :D
    A jeśli chodzi o Alice to nie lubię takich kur.. znaczy takich dziewczyn. :D
    I także życzę udanego wyjazdu. :*
    Twoja Twoja Twoja Aszysza. :*

    OdpowiedzUsuń