Stałem pod drzwiami, nie mogąc
się doczekać, kiedy staną przede mną otworem. Musiałem zagłuszyć głupie myśli.
Uznałem więc, że to będzie najlepszy sposób. Kiedy w końcu usłyszałem zgrzyt zamka,
poczułem skurcz żołądka. Przez pięć sekund chciałem się wycofać, naprawdę.
Chciałem się obrócić na pięcie, wsiąść do samochodu i odjechać jak najdalej,
ale…
- Ja pierdolę – tyle wyszło z
mych ust nim zdążyłem się wpić w usta dziewczyny. Naparłem na nią na tyle, by
cofnąć się do domu, zaś drzwi zatrzasnąłem nogą. Cofaliśmy się tak do chwili,
gdy natrafiliśmy na ścianę, jednak to nas nie zraziło. Naparłem na nią jeszcze
mocniej i zacząłem całować jej policzki, szyję, dekolt. Wyglądała obłędnie.
Miała na sobie czarne, koronkowe paseczki. Dosłownie. Spróbuję to jakoś opisać:
otóż jej kształtny tyłek zdobiły czarne stringi, od których do góry wychodziły
dwa paski, również koronkowe, jakby szelki, które zakrywały tylko sutki
dziewczyny. Zaś do dołu z majteczek odchodziły te sznureczki łączące majtki z… skarpetkami? Tyle że z
tymi skarpetkami, co to jak rajstopy wyglądają. O, pończochy, tak to się zwie! To
jeszcze nie wszystko. Jej szyję zdobiła maleńka, czarna muszka. Wyglądała jak
prawdziwa seksbomba, toteż nie dziwcie się, że mój przyjaciel wręcz wyrywał się
z mych spodni. Postanowiłem jednak, że potrzymam go trochę na uwięzi, gdyż
musiałem zasmakować jędrnych piersi dziewczyny. Jednym ruchem opuściłem dwa
paseczki blokujące mi drogę i po prostu przyssałem się do jej krągłości. Nim
obdarzałem pocałunkami jedną pierś, drugą pieściłem ręką. Jednak po krótkiej
chwili zjechałem ręką w dół dotykając intymnego miejsca dziewczyny. Jeździłem
tam i z powrotem, delikatnie wbijając dłoń w jej muszelkę przez materiał. Znudziło
mi się to szybko, musiałem jej zakosztować, więc zerwałem z niej materiał.
Kurwa, jaka ona była cudowna w środku. Jęki dziewczyny wręcz motywowały mnie do
pracy.
- Weź mnie Adam, tu i teraz –
wysapała pomiędzy kolejnymi jękami. Mnie nie trzeba dwa razy prosić. Ponadto
potrzebowałem tego. Musiałem się rozluźnić i każdy sposób był dobry. Ten być
może był najlepszy.
*
- Mogłabym kochać się z tobą
codziennie – wymruczała dziewczyna, kiedy leżeliśmy nadzy w jej łóżku, lekko
przykryci prześcieradłem. Przenieśliśmy się do sypialni w trakcie stosunku,
kiedy opieranie o ścianę zaczęło nam doskwierać. Obejmowałem ją ramieniem, ona
zaś jeździła palcem po mojej klatce piersiowej zataczając na niej koła.
- A twój chłopak? – nie wiem
skąd wzięło mi się to pytanie. Chyba po prostu chciałem podtrzymać rozmowę.
Poczułem, że jej palec na moim torsie na chwilę się zatrzymał.
- Nie pasowaliśmy do siebie –
odpowiedziała, podnosząc się lekko na łokciu, tak, że mogłem bez przeszkód na
nią spoglądać. Po chwili i ja się podniosłem, by złożyć na jej ustach pocałunek
– Bądź ze mną, Adam. Kochaj się ze mną dzień w dzień – szeptała między
pocałunkami – Kochaj mnie – to powiedziała spoglądając mi w oczy. Była taka
piękna. Nie mogłem jej odmówić. Nie w tamtej chwili.
- Uwielbiam cię Alice.
Uwielbiam twoje ciało i twój umysł. Kurwa, szaleję kiedy cię widzę –
odpowiedziałem, po czym wpiłem się w jej usta, by w następnej kolejności
połączyć po raz kolejny nasze ciała w jedno.
*
Następnego dnia miałem w
szkole jeden cel: unikać Zoey. Chciałem się po prostu uwolnić od uczucia, które
towarzyszyło mi za każdym razem, gdy była blisko. Całkiem dobrze mi szło z tym
unikaniem, aż do czwartej przerwy, kiedy to usiedliśmy z Petem na naszym stałym
miejscu. Trzydzieści minut wolności, a już po pięciu minutach zauważyłem
blondynkę kroczącą w naszą stronę. Wyglądała jak zawsze, czyli beznadziejnie,
jednak moje serce przyśpieszyło. Właśnie tego pojebanego uczucia chcę się
wyzbyć. Jest wkurwiające!
- Cześć Adam, możemy pogadać?
- Cześć. To jest mój kumpel
Peter – jego nonszalancja zaprowadzi go kiedyś do grobu, serio. Uśmiechnął się
ukazując te swoje zajebane białe ząbki, po czym ujął dłoń dziewczyny, by złożyć
na jej wierzchu całusa – Ma kiełbie we łbie – skomentowałem jego zachowanie.
- Nie, to jest całkiem miłe –
stwierdziła, a na jej twarzy zagościł rumieniec. Myślałem, że porwę tego
skurczybyka na kawałki!
- Chciałaś pogadać?
- No tak – przeniosła swój
zawstydzony wzrok z Petera na mnie – Na osobności? – chciałem się zgodzić, już
miałem powiedzieć „tak, jasne, chodź”, ale ktoś mi przeszkodził.
- Cześć misiu! – poczułem na
ustach jej wargi. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, przez co usiadła na mnie
okrakiem.
- Skarbie, to jest Zoey. Zo,
poznaj moją dziewczynę Alice.
- Miło poznać – powiedziała
słodko moja dziewczyna. Kurwa, jak to dumnie brzmi! A przynajmniej brzmiało do
momentu, w którym zauważyłem ból w oczach blondynki. Spojrzała na mnie w taki
sposób, jak gdyby właśnie jej cały świat się zawalił.
- Wzajemnie. Muszę już iść –
szepnęła, odwróciła się i odeszła. Spoglądałem za nią chwilę, jednak widok
zagrodziła mi Alice, która coś do mnie gadała. Nie pamiętam cóż takiego.
Walczyłem wtedy sam z sobą. Walczyłem, by nie zrzucić Alice z kolan i nie
pobiec za Zoey. Wiedziałem jednak, że takie posunięcie nie byłoby mądre z mojej
strony. Poza tym… nie mam kurwa zielonego pojęcia dlaczego ja w ogóle chciałem
za nią biec. Mam zajebistą dziewczynę. Żyletę jak się patrzy, a kurwa oglądam
się za jakąś cnotką. Popierdolony jestem i tyle.
*
Kolejne dwie noce spędziłem z
Alice. Ta dziewczyna w łóżku wyprawia takie cuda, że każdemu bym ją polecił…
gdyby oczywiście nie była moją (zaznaczam kurwa po stokroć słowo moją!)
dziewczyną. Do teraz nie wiem jak to się stało, że jesteśmy razem. Tamtego
wieczoru po prostu nie mogłem jej odmówić. Nie kocham jej, ja ją tylko dupczę.
Mnie to wystarczy, jestem zadowolony. Ona zresztą też.
- Adam? – usłyszałem nagle.
Myślałem, że śpi. Opierała głowę na moim ramieniu, więc nie byłem w stanie spojrzeć jej w oczy.
- Hm?
- Byłeś kiedyś zakochany?
- Szykuje się poważna rozmowa?
- Nie, po prostu mnie to
ciekawi.
- Alice, ja… ty… – przecież
gdybym odpowiedział, że nie byłem zakochany, wyszłoby na jaw, że ją nie kocham.
A ona przecież myśli, że ją kocham, no nie?
- Spokojnie, wiem, że jeszcze
mnie nie kochasz – wyczułem, że się uśmiecha. Uff, mogłem wyluzować. Nie chce
usłyszeć miłosnego wyznania, to po prostu niewinne pytanie, ot tak.
- Nie, nigdy nie byłem
zakochany.
- A Zoey? – kiedy usłyszałem
to imię poczułem się jakbym dostał kopa między nogi. Zerwałem się do pozycji
siedzącej.
- Co ma być z Zoey, kurwa?
- Adam – ruda również usiadła
i położyła swą dłoń na moim ramieniu. Chciała, bym się odprężył. Trochę jej to
nie wyszło, ale kurwa liczą się chęci, nie? Ja pierdolę, otaczają mnie kretyni,
którzy wcale nie pomagają zapomnieć mi o tej jebanej cnotce – Widziałam jak za
nią patrzyłeś kiedy nas sobie przedstawiłeś. Nie jestem głupia.
- Kurwa, jeśli myślisz, że
mógłbym się zakochać w tej cnocie wyciągniętej z niewiadomo stąd, to wiedź, że
właśnie, kurwa, jesteś głupia. Pojebana wręcz! – ja traciłem panowanie nad
sobą, a co zrobiła Alice? Zaczęła się cichuteńko śmiać – I z czego ty się kurwa
śmiejesz?! To nie jest śmieszne!
- Adam – spojrzała mi w oczy,
a ja chyba pierwszy raz odkąd ją poznałem nie zobaczyłem w niej piękności,
tylko szkaradę – Kochasz ją – kiedy usłyszałem od niej te dwa słowa, zbliżyłem
swoją twarz na tyle, że nasze usta dzieliło może z pięć milimetrów.
- Pierdol się kurwa –
wysyczałem jej w twarz, po czym zerwałem się z łóżka i zacząłem się ubierać.
- Możesz zaprzeczać, ale w
końcu będziesz musiał przyznać, że ją pokochałeś, kochanie – nie chciałem jej
słuchać. Miałem wyjebane na nią, na to, co mówiła. Kiedy narzuciłem na siebie
wszystkie ciuchy, opuściłem jej pokój trzaskając drzwiami. Nie uraczyłem jej
ani spojrzeniem, ani jakimkolwiek słowem.
*
Zawsze w tych popierdolonych
romansach dopierdalało mnie to, że kiedy kochankowie się pokłócili, to prawie
zawsze, ale to kurwa serio, zaczynał padać deszcz. Mówiłem wtedy, że to
naprawdę jest pojebane, bo jakie kurwa jest powiązanie między uczuciami
człowieka a zajebaną pogodą? Ale tamtego dnia, gdy wracałem od Alice… kurwa,
zaczął padać deszcz. Po prostu wycieraczki nie nadążały, więc musiałem trochę
zwolnić. Nawet 20 km/h nie jechałem, a o mały włos przeoczyłbym pewną osóbkę,
która chwiejnym krokiem szła chodnikiem, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia
przed deszczem. Zjechałem na pobocze i czym prędzej wyskoczyłem z samochodu.
Nie ważne, że nim dobiegłem do osoby, z powodu której się zatrzymałem, byłem
przemoczony do ostatniej nitki. To naprawdę nie miało najmniejszego sensu, gdy
podchodząc bliżej zauważyłem, że po policzkach nie płyną tylko krople deszczu,
ale też słone krople łez.
- Zoey, co się stało? – zadałem
jej to pytanie nie czekając nawet na odpowiedź. Przyciągnąłem ją do siebie i
mocno przytuliłem. Ona chwyciła dłońmi moją koszulkę i szczelniej do mnie
przywierając, zaczęła jeszcze rzewniej płakać. Kurwa, serce mi się krajało.
Pragnąłem w tamtej chwili tylko jednego: wywołać uśmiech na jej twarzy – Zoey?
– szepnąłem. Poczułem, że zaczyna drżeć – Chodźmy do samochodu. Rozchorujesz
się – mówiłem, lecz ona jakby mnie nie słyszała – Zoey, chodź – ponaglałem ją.
- Adam, kocham cię –
wyszeptała – Nie opuszczaj mnie, proszę… błagam.
- Nie zostawię cię, nigdy…
przenigdy. Tylko chodź ze mną, rozchorujesz się, naprawdę.
- Mam to w nosie – ona już nie
mówiła. Szeptała. Jakby brakowało jej siły.
- Ale ja nie mam. Zoey, kurwa,
boję się o ciebie – gdy to powiedziałem, poczułem, że jej palce na mojej
koszulce luzują uścisk. Po chwili mogłem wpatrywać się w jej piękne niebieskie
tęczówki. Pomimo że były zaczerwienione od płaczu, wciąż były piękne – Boję się
o ciebie, słyszysz mnie kurwa? Nie pozwolę, byś zachorowała przez jebany deszcz
– uspokoiła się, z większa. Pociągała już tylko noskiem – Dlaczego płaczesz? –
ponownie zaniosła się płaczem.
- Dzwonili ze szpitala. Emily
nie żyje.
______________________________
Uznałam, że przed wyjazdem nie mogę Was zostawić ze starym rozdziałem, więc proszę bardzo. Wybaczcie, że uśmierciłam Emily - kiedyś musiało się to stać. Sama nie wiem dlaczego akurat teraz, po prostu to napisałam i mi się spodobało. Nie mam fabuły, wymyślam "na żywca". Mam również gotowy kolejny rozdział, dlatego w przerwie między wyjazdami (6-7.07) dodam nr 14. PS: Po lewej stronie macie mały fragmencik. :)
Pozdrawiam Was gorąco! :*
OMG
OdpowiedzUsuńTyle emocji, że wooow...
Co Ty w ogóle wyprawiasz?!?!?!!?
O matko, czułam normalnie, nie wiem co czułam , chyba to co bohaterowie.
Na początku myślałam, że ta dziewczyna to Zo, wiem głupia jestem, ale zdawało mi się że w poprzednim rozdziale on zadzwonił do Zo na końcu, nie ważne. To mnie zaskoczyło
Dziś pokazałaś nam że Pete jest w swojej osobowości także słodki...Fajnie...
Co do Alice, ona go chyba kocha (chyba?!)
Ciekawe jak dalej się potoczy jej związek z Adamem, myślę, że na razie ich układ jej pasuje...
Co do Zo, nie dość że zawiodła się na Adamie to Emily nie żyję, nie mogę pogodzić się z myślą, że już nigdy jej tu nie będzie ;(
Myśle, że ta śmierć zbliży tych dwoje do siebie. Mam taką nadzieje, ale jak to z Adamem to nie wiadomo, hehh
Adamem kierują 3 instynkty
mózg
serce
i pożądanie
Ale myśle że kiedy mózg przekona się do Zo, to zorientuje się z którą dziewczyną powinien być...
Co do kolejnego rozdziału to widze że szykuje się coś ciekawszego, no ale biorąc pod uwagę Cb to zawsze jest ciekawie.
Nie mogę się doczekać
Życzę udanego wyjazdu
i weny
Super że już kolejny rozdział ukończony
JESTEŚ MOIM MISZCZEM
~Anonim
Nie potrafię wyobrazić sobie Zoey w TEJ bieliźnie, haha. :P Związek Adama z Alice... chciałabym to skomentować, ale mogę powiedzieć tylko tyle, że sama nie wiem co mnie podkusiło do tego kroku. Oni w ogóle do siebie nie pasują (nie licząc zabaw łóżkowych). xD
UsuńKażda z Was uważa, że Peter jest dupkiem. Chciałam w końcu pokazać - w minimalnym stopniu - że potrafi być słodki. Bardzo lubię tego bohatera. :)
Adam myśli tylko członkiem, nie oszukujmy się. ;P
A Emily... wbrew pozorom była ważną częścią tej historii...
Dziękuję Ci bardzo. Mam nadzieję, że wyjazd doprawdy się uda, a że i wena się pojawi jak wrócę. :)
Dzięki raz jeszcze! :*
Emily nie żyje? o nieeee... ;ccccccccccc
OdpowiedzUsuńJak mogłas to zrobic?;c
Biedna Emily, biedna Zo...
A tego Adama to mam ochotę ubic! Jak można myślec tylko o seksie. Jeju co z nim nie tak.?
Ale pewnie w końcu się ogarnie, mam taką nadzieję bo normalnie go zabije. :D a jak skrzywdzi Zo to już w ogóle umrze w moich oczach. :D
Peter... no może właśnie przychodzi czas, żeby go polubic. No z tym pocałunkiem w dłoń, awww :D Zaplusował. :D
A jeśli chodzi o Alice to nie lubię takich kur.. znaczy takich dziewczyn. :D
I także życzę udanego wyjazdu. :*
Twoja Twoja Twoja Aszysza. :*