środa, 17 lipca 2013

Rozdział 017



Po rozmowie z ojcem doszedłem do wniosku, że nie warto czekać na okazję, by powiedzieć o uczuciach. Trzeba kuć żelazo póki gorące, nieprawdaż? Chciałem po raz kolejny spotkać się z Petem i wszystko mu wyjaśnić, jednak czułem, że on mnie nie zrozumie. Musiałem powiedzieć Alice, że z nami koniec, jednak nie zastałem jej w domu. Kolejnym punktem mojego planu było powiedzenie Zoey o tym, co do niej czuję. I tego bałem się najbardziej. Moje wnętrzności wręcz wiły się z bólu, jakby ktoś chciał powiązać je na supełki. Cięcia w mojej prawej ręce jakby pulsowały mocniej za każdym razem, gdy pomyślałem o Zoey. A moje serce… cóż, sądzę, że gdyby nie klatka piersiowa blokująca je w jakiś sposób, już dawno leżałoby obok wystukując tak szybki rytm, że nawet gepard by go nie prześcignął. Pół dnia zabrało mi motywowanie się do wyznania uczuć Zoey, pół dnia! Pomimo faktu, że ona mnie kocha, nie mogłem zdobyć się na wyznanie z własnej strony. Bałem się odrzucenia. Chora faza, wiem. Ta dziewczyna po prostu wywiera na mnie niebywały wpływ. Dzięki niej widzę świat w zupełnie innych kolorach, widzę znajomych, jak i siebie, w zupełnie innej perspektywie. Jestem po prostu innym człowiekiem. Ale gdziekolwiek bym nie szukał, nie potrafiłem jej znaleźć. Ani w kawiarni, ani w domu dziecka czy też nad jeziorem. Wszędzie spędziłem szmat czasu, a jednak nie zastałem dziewczyny. Zrezygnowany, wróciłem do domu. Godzina? 23:47. Naprawdę nie miałem ochoty nawet na prysznic, nie chciało mi się przebierać. Po prostu padłem na łóżko jak kłoda.
*
Dzień dawno nie był tak piękny. Słońce zachwycało swym blaskiem i ciepłem od samego rana. Na niebie nie widniała ani jedna chmurka. A ja? Zadowolony wstałem z łóżka, nie wiedząc jaki mamy dzień. Byłem beztroski, po prostu. I chciałem porozmawiać z Zoey.  Nie mogłem przestać o niej myśleć. W głowie wciąż miałem przebłyski wspomnień z nią związanych. Za każdym razem, gdy zamknąłem oczy, widziałem jej twarz. W przeciągu kilku sekund, znalazłem się w domu dziecka. Nie wiem jak udało mi się to uczynić tak szybko. Nie zastałem jej. Kolejne kilka sekund później byłem już w kawiarni, w której również nie zastałem dziewczyny. Zostało jezioro, moja ostatnia szansa. Nie wiem jak długo na nią czekałem, ale zjawiła się. W końcu ujrzałem jej twarz. W końcu ujrzałem moją piękną Zoey.
- Adam? – spytała zdziwiona. Nie chciałem się zagłębiać w głupie dyskusje. Chciałem jej w prosty sposób pokazać co do niej czuję. Spoglądaliśmy sobie w oczy, aż do momentu, w którym nie stanąłem przed nią na około trzydziestu centymetrów. Wtedy to na chwilę spuściła wzrok, uśmiechając się. Chwyciłem ją za podbródek, wymuszając, by ponownie spojrzała w moje tęczówki. Wciąż się uśmiechała, a ja nie mogłem dłużej pozostawać jej winny, więc też się uśmiechnąłem. Po raz kolejny, w jej towarzystwie, szczerze. A potem wpiłem się w jej usta. Moje dłonie powędrowały na jej twarz, dotykały każdy milimetr tego stworzenia. Ona wplotła swe dłonie w moje włosy, mierzwiąc je jak jeszcze żadna dziewczyna – Kocham cię Adam – szepnęła, kiedy nasze usta, dosłownie na moment, się rozłączyły. Chciałem jej odpowiedzieć, tak bardzo tego pragnąłem…
- Kurwa! – krzyknąłem, kiedy już zerwałem się z łóżka. Złapałem telefon i wciskając przycisk, wyłączyłem budzik – Kurwa – dodałem pod nosem. Dawno nie spałem tak spokojnie, a już na pewno dawno nie śniło mi się coś tak pięknego. No nic, niedziela dzisiaj. Trzeba zbierać dupę.
*
Może ten sen coś znaczył. Może to jakiś znak. A może mam pojebane deja vu? Dzień jest równie piękny i słoneczny jak w moim śnie. Na niebie ani jednej chmurki. Zoey nie było ani w domu dziecka, ani w naszej kawiarni. Nie było jej również nad jeziorem, ale polubiłem to miejsce, więc postanowiłem na nią poczekać. Oj, nie pamiętam kiedy ostatni raz tyle się na kogokolwiek naczekałem, ale opłacało się. Zjawiła się. Tyle że mnie nie zauważyła. Usiadła nieopodal, opierając się o drzewo. Trochę mi zeszło zanim podniosłem swoją czcigodną dupę z ziemi i ruszyłem w jej kierunku. Dziewczyna wciąż nie zwracała na mnie uwagi; zapatrzona była w jakiś punkt na jeziorze. Dopiero kiedy stanąłem obok i zniżałem się, by móc usiąść, spojrzała na mnie.
- Adam? Ty tutaj?
- Czekasz na kogoś? – zapytałem, a moja lewa brew powędrowała do góry. Zająłem miejsce obok blondynki i chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
- Na nikogo nie czekam, a bynajmniej nie czekałam na ciebie – odwróciła wzrok, by ponownie spoglądać w nieznany mi punkt na jeziorze.
- Wiem, że z jednej strony nie chcesz, bym tu był. Jednak twoje serce mówi coś zupełnie innego, prawda? Ono właśnie przyśpieszyło swój rytm i wręcz woła, bym nigdzie nie odchodził. Mam rację? – spojrzała na mnie. Oczekiwałem, że się uśmiechnie, jednak nie zrobiła tego.
- Moje serce może i bije szybciej, może i nie chce, byś odszedł. Może ono pragnie twojej bliskości. I zapewne jest to jednoznaczne z tym, że ja cała pragnę być blisko ciebie. Ale Adam… człowiek wiele rzeczy może pragnąć, jednak nie każde pragnienie pozostaje spełnione. Chcieć nie znaczy móc.
- Ale my możemy Zo, możemy…
- Adam, proszę… nie utrudniaj mi tego… – szepnęła, spuszczając wzrok.
- Czego mam ci nie utrudniać Zo? Czego? Kocham cię, kurwa. Kocham cię nad życie! – wręcz wydarłem się łapiąc twarz dziewczyny w obie dłonie. Chciałem, by spoglądała mi w oczy, kiedy wyznaję co czuję. Znacie scenariusz: mówię co czuję, ona się cieszy, całuję ją, jest sielanka na maksa. Tyle że ja i Zoey… jesteśmy popierdoleni. U nas nie ma scenariusza. Wszystko dzieje się spontanicznie, nie można przewidzieć co się wydarzy. Dlatego nie sądziłem, że blondynka zamiast się cieszyć, rozpłacze się. Tak kurwa, zaczęła płakać – Zo, czemu płaczesz? – dlaczego to banalne pytanie zawsze powoduje, że dziewczyna zaczyna ryczeć jeszcze bardziej?! Ja pierdolę, nigdy ich nie ogarnę.
- Wyjeżdżam.
______________________________

Taki szybki, krótki. Przepraszam, ale nie miałam czasu na stworzenie dłuższego. Pocieszenie? Jutro kolejny. Kocham Was! :*

2 komentarze:

  1. Oh, Boże Jesteś W-S-P-A-N-I-A-Ł-A-!-!-!
    Nie ukrywa, że najbardziej ucieszył mnie fakt, że już jutro kolejny rozdział
    Aaa Kocham Cię ;*
    Oczywiście powinna być sielanka, no nie?
    Ale nie Ty jesteś inna!
    Lepsza!
    Tylko Ty potrafisz tak cudownie komplikować życie
    No po prostu czytając każdy rozdział upajam się każdym słówkiem, wszystko jest wspaniałe
    Nie wiem czemu ludzie nie komentują...
    To straszni leniwce!!!!
    Ale osobiście znam wiele osób które czytają Twój blog i go ubóstwiają
    Ty pewnie o tym wiesz!!!
    Aaaaa Czekam na kolejny
    Byle do jutra kochana ;*
    ~Anonim

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, wiedziałam, że z tego ucieszysz się najbardziej. Nie byłam w stanie siąść i napisać coś dłuższego, więc taka mała rekompensata. :)
    Ja naprawdę w planach miałam pocałunek tej dwójki, ale gdy już zaczęłam pisać... doszłam do wniosku, że byłoby to zbyt banalne. :P
    Staram się non stop myśleć o tym, że są ludzie, którzy to czytają, ale jest coraz trudniej... ;)
    Dziękuję Ci bardzo, że jesteś ze mną! :*

    OdpowiedzUsuń