Po
rozmowie z ojcem doszedłem do wniosku, że nie warto czekać na okazję, by
powiedzieć o uczuciach. Trzeba kuć żelazo póki gorące, nieprawdaż? Chciałem po raz kolejny
spotkać się z Petem i wszystko mu wyjaśnić, jednak czułem, że on mnie nie
zrozumie. Musiałem powiedzieć Alice, że z nami koniec, jednak nie zastałem jej w domu. Kolejnym punktem mojego planu
było powiedzenie Zoey o tym, co do niej czuję. I tego bałem się najbardziej.
Moje wnętrzności wręcz wiły się z bólu, jakby ktoś chciał powiązać je na
supełki. Cięcia w mojej prawej ręce jakby pulsowały mocniej za każdym razem,
gdy pomyślałem o Zoey. A moje serce… cóż, sądzę, że gdyby nie klatka piersiowa
blokująca je w jakiś sposób, już dawno leżałoby obok wystukując tak szybki
rytm, że nawet gepard by go nie prześcignął. Pół dnia zabrało mi motywowanie
się do wyznania uczuć Zoey, pół dnia! Pomimo faktu, że ona mnie kocha, nie
mogłem zdobyć się na wyznanie z własnej strony. Bałem się odrzucenia. Chora
faza, wiem. Ta dziewczyna po prostu wywiera na mnie niebywały wpływ. Dzięki
niej widzę świat w zupełnie innych kolorach, widzę znajomych, jak i siebie, w
zupełnie innej perspektywie. Jestem po prostu innym człowiekiem. Ale
gdziekolwiek bym nie szukał, nie potrafiłem jej znaleźć. Ani w kawiarni, ani w
domu dziecka czy też nad jeziorem. Wszędzie spędziłem szmat czasu, a jednak nie
zastałem dziewczyny. Zrezygnowany, wróciłem do domu. Godzina? 23:47. Naprawdę
nie miałem ochoty nawet na prysznic, nie chciało mi się przebierać. Po prostu
padłem na łóżko jak kłoda.
*
Dzień
dawno nie był tak piękny. Słońce zachwycało swym blaskiem i ciepłem od samego
rana. Na niebie nie widniała ani jedna chmurka. A ja? Zadowolony wstałem z
łóżka, nie wiedząc jaki mamy dzień. Byłem beztroski, po prostu. I chciałem
porozmawiać z Zoey. Nie mogłem przestać
o niej myśleć. W głowie wciąż miałem przebłyski wspomnień z nią związanych. Za
każdym razem, gdy zamknąłem oczy, widziałem jej twarz. W przeciągu kilku
sekund, znalazłem się w domu dziecka. Nie wiem jak udało mi się to uczynić tak
szybko. Nie zastałem jej. Kolejne kilka sekund później byłem już w kawiarni, w
której również nie zastałem dziewczyny. Zostało jezioro, moja ostatnia szansa.
Nie wiem jak długo na nią czekałem, ale zjawiła się. W końcu ujrzałem jej
twarz. W końcu ujrzałem moją piękną Zoey.
-
Adam? – spytała zdziwiona. Nie chciałem się zagłębiać w głupie dyskusje.
Chciałem jej w prosty sposób pokazać co do niej czuję. Spoglądaliśmy sobie w
oczy, aż do momentu, w którym nie stanąłem przed nią na około trzydziestu
centymetrów. Wtedy to na chwilę spuściła wzrok, uśmiechając się. Chwyciłem ją
za podbródek, wymuszając, by ponownie spojrzała w moje tęczówki. Wciąż się
uśmiechała, a ja nie mogłem dłużej pozostawać jej winny, więc też się
uśmiechnąłem. Po raz kolejny, w jej towarzystwie, szczerze. A potem wpiłem się
w jej usta. Moje dłonie powędrowały na jej twarz, dotykały każdy milimetr tego
stworzenia. Ona wplotła swe dłonie w moje włosy, mierzwiąc je jak jeszcze żadna
dziewczyna – Kocham cię Adam – szepnęła, kiedy nasze usta, dosłownie na moment,
się rozłączyły. Chciałem jej odpowiedzieć, tak bardzo tego pragnąłem…
-
Kurwa! – krzyknąłem, kiedy już zerwałem się z łóżka. Złapałem telefon i
wciskając przycisk, wyłączyłem budzik – Kurwa – dodałem pod nosem. Dawno nie
spałem tak spokojnie, a już na pewno dawno nie śniło mi się coś tak pięknego.
No nic, niedziela dzisiaj. Trzeba zbierać dupę.
*
Może
ten sen coś znaczył. Może to jakiś znak. A może mam pojebane deja vu? Dzień
jest równie piękny i słoneczny jak w moim śnie. Na niebie ani jednej chmurki.
Zoey nie było ani w domu dziecka, ani w naszej kawiarni. Nie było jej również
nad jeziorem, ale polubiłem to miejsce, więc postanowiłem na nią poczekać. Oj,
nie pamiętam kiedy ostatni raz tyle się na kogokolwiek naczekałem, ale opłacało
się. Zjawiła się. Tyle że mnie nie zauważyła. Usiadła nieopodal, opierając się
o drzewo. Trochę mi zeszło zanim podniosłem swoją czcigodną dupę z ziemi i
ruszyłem w jej kierunku. Dziewczyna wciąż nie zwracała na mnie uwagi;
zapatrzona była w jakiś punkt na jeziorze. Dopiero kiedy stanąłem obok i
zniżałem się, by móc usiąść, spojrzała na mnie.
-
Adam? Ty tutaj?
-
Czekasz na kogoś? – zapytałem, a moja lewa brew powędrowała do góry. Zająłem
miejsce obok blondynki i chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
-
Na nikogo nie czekam, a bynajmniej nie czekałam na ciebie – odwróciła wzrok, by
ponownie spoglądać w nieznany mi punkt na jeziorze.
-
Wiem, że z jednej strony nie chcesz, bym tu był. Jednak twoje serce mówi coś
zupełnie innego, prawda? Ono właśnie przyśpieszyło swój rytm i wręcz woła, bym
nigdzie nie odchodził. Mam rację? – spojrzała na mnie. Oczekiwałem, że się
uśmiechnie, jednak nie zrobiła tego.
-
Moje serce może i bije szybciej, może i nie chce, byś odszedł. Może ono pragnie
twojej bliskości. I zapewne jest to jednoznaczne z tym, że ja cała pragnę być blisko ciebie. Ale
Adam… człowiek wiele rzeczy może pragnąć, jednak nie każde pragnienie pozostaje
spełnione. Chcieć nie znaczy móc.
-
Ale my możemy Zo, możemy…
-
Adam, proszę… nie utrudniaj mi tego… – szepnęła, spuszczając wzrok.
-
Czego mam ci nie utrudniać Zo? Czego? Kocham cię, kurwa. Kocham cię nad życie!
– wręcz wydarłem się łapiąc twarz dziewczyny w obie dłonie. Chciałem, by
spoglądała mi w oczy, kiedy wyznaję co czuję. Znacie scenariusz: mówię co
czuję, ona się cieszy, całuję ją, jest sielanka na maksa. Tyle że ja i Zoey…
jesteśmy popierdoleni. U nas nie ma scenariusza. Wszystko dzieje się
spontanicznie, nie można przewidzieć co się wydarzy. Dlatego nie sądziłem, że
blondynka zamiast się cieszyć, rozpłacze się. Tak kurwa, zaczęła płakać – Zo,
czemu płaczesz? – dlaczego to banalne pytanie zawsze powoduje, że dziewczyna
zaczyna ryczeć jeszcze bardziej?! Ja pierdolę, nigdy ich nie ogarnę.
-
Wyjeżdżam.
______________________________
Taki szybki, krótki. Przepraszam, ale nie miałam czasu na stworzenie dłuższego. Pocieszenie? Jutro kolejny. Kocham Was! :*
Oh, Boże Jesteś W-S-P-A-N-I-A-Ł-A-!-!-!
OdpowiedzUsuńNie ukrywa, że najbardziej ucieszył mnie fakt, że już jutro kolejny rozdział
Aaa Kocham Cię ;*
Oczywiście powinna być sielanka, no nie?
Ale nie Ty jesteś inna!
Lepsza!
Tylko Ty potrafisz tak cudownie komplikować życie
No po prostu czytając każdy rozdział upajam się każdym słówkiem, wszystko jest wspaniałe
Nie wiem czemu ludzie nie komentują...
To straszni leniwce!!!!
Ale osobiście znam wiele osób które czytają Twój blog i go ubóstwiają
Ty pewnie o tym wiesz!!!
Aaaaa Czekam na kolejny
Byle do jutra kochana ;*
~Anonim
Haha, wiedziałam, że z tego ucieszysz się najbardziej. Nie byłam w stanie siąść i napisać coś dłuższego, więc taka mała rekompensata. :)
OdpowiedzUsuńJa naprawdę w planach miałam pocałunek tej dwójki, ale gdy już zaczęłam pisać... doszłam do wniosku, że byłoby to zbyt banalne. :P
Staram się non stop myśleć o tym, że są ludzie, którzy to czytają, ale jest coraz trudniej... ;)
Dziękuję Ci bardzo, że jesteś ze mną! :*