poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 020



Obudziłem się z przerażającą myślą, że właśnie jest wtorek. Kurwa, kurwa, kurwa! Nie chcę! Pierdolę to! Chcę zasnąć i obudzić się za rok, kiedy Zoey już wróci. Szlag, w ogóle nie chcę by wyjeżdżała. Jest jakikolwiek sposób, by ją zatrzymać? Przecież musi być, musi kurwa! Nawet jeszcze nie zwlekłem się z łóżka. Poczułem, że jedna, maleńka łza spływa mi po policzku. To był impuls. Musiałem podnieść dupę i się ogarnąć. Inaczej tkwiłbym cały dzień w łóżku, rycząc jak mała dziewczynka. A jestem w końcu dojrzałym facetem, prawda? Dorosłym, dojrzałym facetem, któremu nie wypada beczeć w łóżku. Już mi się totalnie w głowie popierdoliło. Podniosłem więc dupę przypominając sobie o jednej bardzo ważnej sprawie, którą koniecznie musiałem dziś załatwić. Zaraz po szkole.
*
Myślałem, że mnie krew zaleje w tej szkole. Ta instytucja schodzi totalnie na psy. Miałem pięć lekcji, tylko kurwa pięć lekcji, ale co z tego skoro na czterech były kartkówki? A ja oczywiście zajęty życiem prywatnym i rozterkami typu: będę z Zo za rok czy nie, nie potrafiłem odpowiedzieć na ani jedno pytanie. Lałem więc wodę, jak zwykle zresztą. Tak przy okazji, moje rozterki są bardzo ważną częścią mojego życia osobistego, więc nie mam do siebie żalu o to, że wolałem myśleć o problemach niż o nauce. Zresztą, każdy normalny uczeń wie, że wszystko w życiu jest lepsze, ciekawsze i zdecydowanie bardziej przydatne w życiu od nauki. Pierdolę jednak bez sensu, a muszę się przyznać, że zaraz po szkole, w tempie ekspresowym, odwiedziłem sklep. Tak, sprawa, którą chciałem załatwić po szkole to właśnie zakup pewnej bardzo ważnej rzeczy. Wybrałem taką najbardziej wypasioną (jak to ja, nigdy sobie nie mogę odmówić kosztowności) z zieloną obudową. Czemu zielona? A jakie ja mam oczy? Musi do czegoś pasować, nie?
*
- Dzisiejszy dzień to porażka. Cztery klasówki. Będę je musiał wszystkie poprawić. Dobrze, że przynajmniej mam ciebie – ucałowałem głowę dziewczyny, jako że opierała się plecami o mój tors. Siedzieliśmy razem zaledwie dwadzieścia minut, a czułem się jakby dzień nam się już kończył. To szczera prawda, że człowiekowi czas płynie najszybciej, gdy jest szczęśliwy.
- Dasz radę kochanie. Mnie nie będzie w pobliżu, więc nie będę zabierała ci czasu.
- Zoey, nie mów tak. Czas spędzony z tobą jest najcenniejszy – nie chcę truć Wam teraz jaki byłem szczęśliwy i przybity jednocześnie. W końcu to nasz ostatni dzień razem… Nagle zaśmiałem się, a Zoey od razu oderwała się ode mnie, by na mnie spojrzeć. Jej mina wyrażała jedno: nieme pytanie – Wiesz, doszedłem do wniosku, że straszny romantyk się ze mnie ostatnio zrobił.
- Zawsze byłeś romantykiem, tylko nie potrafiłeś tego pokazać w sposób, w jaki czynisz to teraz – uśmiechnęła się, a ja raz jeszcze się zaśmiałem.
- Aniele, kocham cię i chciałbym żyć z tobą w zgodzie, ale w tej kwestii muszę się z tobą jednak nie zgodzić. Do wielkiego romantyka strasznie mi brakuje, a wcześniej nigdy nie powiedziałbym rzeczy, które mówię…
- Może nie spotkałeś odpowiedniej osoby – przerwała mi.
- Niewątpliwie, wcześniej nie spotkałem tak wyjątkowej istoty. Może faktycznie masz rację. Może mój romantyzm drzemał gdzieś głęboko we mnie i dopiero przy tobie postanowił się ujawnić…
 - Tak, tak… Drzemał sobie głęboko – powtórzyła śmiejąc się.
*
Dochodziła 19:30, a my wciąż nadawaliśmy jak katarynki. Kiedy jedno mówiło, drugie słuchało z uwagą i pełnym skupieniem. Gdy jedno kończyło, zaczynało drugie. I tak w kółko. Tematy były przeróżne, te bardziej poważne i te mniej, kiedy można było się powygłupiać. I nagle przypomniałem sobie o wczorajszym pożegnaniu. Bez wahania zapytałem więc blondynkę co się stało. Jej odpowiedź ani trochę mnie nie usatysfakcjonowała: „byłam zmęczona i zestresowana faktem, że jestem spóźniona”. Cóż, uwierzyłem jej, nie chciałem się dopytywać. W sumie nie było o co się dopytywać. Taka odpowiedź miała sens. Po raz pierwszy wróciła o całe siedem minut za późno, więc faktycznie mogło to ją zestresować. Co najlepsze, pani z informacji nie miała żadnych pretensji do dziewczyny o to spóźnienie. Jednak Zoey kategorycznie zabroniła mi nawet myśleć o tym, by odwodzić ją po 22. Na koniec stwierdziła, że tyle stresu nie najadła się jeszcze nigdy.
*
- Zoey, zanim pójdziemy do samochodu… chciałbym ci coś dać – powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni małe zawiniątko.
- Adam, ja… nie mogę tego przyjąć – chciała oddać mi prezent. Tylko na niego spojrzała.
- Nie podoba ci się?
- Podoba, tyle że… jest za drogi.
- Co? – byłem w szoku, bo niejedna dziewczyna skakałaby z radości, gdybym kupił jej cokolwiek. Nie pytałaby o cenę, nie martwiłaby się o to, ile wydałem. Po prostu by to wzięła. Wiem to, jako że gdy kupowałem jakieś prezenty, zawsze był pisk zachwytu. Zoey jako pierwsza odmówiła przyjęcia prezentu ode mnie.
- Adam, to telefon komórkowy, który nie kosztuje pięć funtów.
- Zo, nieważne ile kosztował. Chcę mieć z tobą kontakt, gdy będziesz w Kanadzie. Masz go wziąć i koniec gadania. 
- Jest zielony… jak twoje oczy – dodała po chwili. Spojrzała na mnie z milionem iskierek w oczach. A ja byłem w siódmym niebie, jako że nie byłem pewny czy zdoła połączyć kolor obudowy z moimi oczami jak ja już zrobiłem to wcześniej – Będzie mi o tobie przypominał. Dziękuję – jeśli za każdym razem ma mnie całować w taki sposób, to na każde spotkanie będę jej coś kupował.
*
Odstawiłem ją do domu dziecka o godzinie 21:52. Jeszcze z trzy razy usłyszałem od niej podziękowania za telefon. Powtórzyliśmy sobie raz jeszcze plan na jutrzejszy dzień. Samolot miała o 13, więc miałem przyjechać o 11, by spokojnie mogła odbyć odprawę. Oboje byliśmy zdruzgotani faktem, że to już jutro. Cóż, zapomniałem dodać, że początkowo była w ogóle przeciwna, bym z nią jechał. W końcu jutro środa, więc szkoła do 14, ale po moim stanowczym tonie, że nawet jeśli nie pozwoli mi się odwieźć, to ja i tak nie pójdę do szkoły, w końcu uległa. Na pożegnanie pocałowała mnie jeszcze namiętniej niż dziękując za prezent, a – serio – myślałem, że namiętniej się nie da. Tylko Zoey potrafi mnie tak zaskakiwać. Czekałem aż zniknie za drzwiami budynku, po czym ruszyłem do domu. Kiedy wszedłem do domu, ojciec siedział w salonie. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Co słychać synku?
- Zoey jutro wyjeżdża. Leci do Kanady – powiedziałem – Nie idę do szkoły. Samolot ma o 13, więc…
- Rozumiem. Chcesz się pożegnać. Napiszę ci usprawiedliwienie. Jeśli chcesz możesz zostać w domu nawet do piątku. Ściemnimy, że byłeś chory – puścił mi oczko, a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Jasne, dzięki tato. Idę spać, bo padam na twarz. Dobranoc.
- Dobranoc synu.
- Kolorowych – dodałem jeszcze, na co staruszek tylko się uśmiechnął i pokiwał głową na znak, że jestem z lekka nienormalny. Cóż, jego szkoła, nieprawdaż? Kto by pomyślał, że będę z nim kiedykolwiek tak zwyczajnie gadać? Ja na pewno nie. Wszedłem do pokoju i postanowiłem wziąć szybki, odświeżający prysznic. Oj, był cudowny. Kocham się myć, serio. To jedna z najprzyjemniejszych rzeczy pod słońcem. Położyłem się do łóżka, przymknąłem powieki i… usłyszałem wibracje na szafce nocnej. Kiedy wziąłem aparat do ręki, na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.

Kocham Cię, kochanie moje. Śpij dobrze. Do jutra. Dobranoc! :*
PS: Raz jeszcze dziękuję! :*

Też Cię kocham, Aniele. Bardzo Cię kocham. Kolorowych. Dobranoc! :*
PS: Za każde „dziękuję” będziesz musiała mnie pocałować za karę. :*

To żadna kara, kochanie. To najczystsza przyjemność. :)

W takim razie wymyślę coś innego. Śpij już, Aniele. Pa! :*

Tak, kolejna najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem – nocne wiadomości od Zoey.
______________________________

Wow! Dziękuję za komentarze. Kochane jesteście! Rozpisałyście się dziewczyny! Dzięki! :*
Chciałam opisać trochę te trzy dni przed wyjazdem. Mam nadzieję, że mi się udało, że pomimo iż brak jest jakieś akcji, to jest ok. :)
Zaczęłam dziś praktyki. Siedzę do 15:30 w pracy, więc nie wiem jak będzie z pisaniem. Coś postaram się naskrobać, jak zwykle. Buziaki! :*

9 komentarzy:

  1. Ojejejejejej Adam jest taaki słodki. <3
    Chyba i ja się w nim zakochałam. :D
    Ale tak tak wiem, wiem, że on już zarezerwowany dla Zo jest... Przeżyję to jakoś lecz łezka w oczku się kręci. ;c
    A tak na serio to kocham Cię za to, że pomimo mojego bardzo złego humoru, sprawiłaś, że na moich ustach zakwitł szczery uśmiech.
    Dziękuję Ci za to. Bardzo, bardzo mocno. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak w ogóle bo zapomniałam dodac- Aszysza. :D :*

      Usuń
    2. Wiesz, Zo wyjeżdża... nie wiadomo czy wróci do Anglii, więc... ;P
      Ależ wierz mi - nie ma za co. Cieszę się, że mogłam pomóc. :D
      Pozdrawiam serdecznie! :*

      Usuń
  2. Awwww. Kochana DZIĘKUJĘ!
    Tak to ewidentnie prawda, że jak czytam rano to wtedy płacze, dziś tak tylko śladowe ilości w oczach... Choć 10.30 to chyba nie takie rano...
    Zo i Adam - bomba słodkości!
    Awww i jeszcze ten motyw z tym telefonem
    Żyć nie umierać, jak się ma takiego romantyka...
    Świetnie bo czytając ta historię można się pośmiać i popłakać, przynajmniej w moim wydaniu...
    Aaaaa Kocham <3
    To wspaniale, że związek Adama opiera się też na rozmowach, a nie tak jak z Alice na jednym...
    I to "Kolorowych" nasz Adaś robi się z lekka nienormalny, ah! Co ta miłość robi z człowiekiem!
    Ciesze się, że ma takie dobre relacje ze swoim staruszkiem <3 Przynajmniej nie tęskni już tak za mamą...
    Zo dla Adama jest czymś całkowicie nowym, powoli ją odkrywa, a ona często go zaskakuje, tak jak z tym odmówieniem wzięcia prezentu.
    I te smsy na dobranoc, niby nic wielkiego ale Aww
    Dobrą karę Adaś wymyślił ;D
    "Oj, był cudowny. Kocham cię myć, serio. To jedna z najprzyjemniejszych rzeczy pod słońcem. "
    Haha! To mnie już rozwaliło ;*
    Dzięki miłości jaką żywi do Zo zauważa nawet te małe rzeczy... Cieszy się z tego co ma... kochany!

    Oj praktyki? To życzę wytrwania w pracy. Lenistwo się skończyło moja droga ;p
    Ale mam nadzieję, że zdążysz naskrobać nam kolejny rozdział mimo tylu obowiązków
    Jak zawsze życzę weny
    Buziaki ;*
    Do kolejnego ;*
    ~Anonim

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym rozdziale nie było powodu do płakania. Sielanka, że raczej na wymioty zbiera niż na płacz... :P
      Dobrze, że wychodzi mi pokazywanie w jaki sposób Zoey go zmienia. Jestem z siebie dumna. xD

      Dziękuję bardzo. Lenistwo? Ja cały rok miałam zapierdziel. Studia to nie takie hop-siup. :P
      Coś tam naskrobię... :)

      Usuń
  3. ,,Nie chcę! Pierdolę to! Chcę zasnąć i obudzić się za rok" - jeju, takie to prawdziwe. Czuję się dokładnie tak samo. Twoje opowiadanie opowiada o problemach, które ma każdy. Czyta się to, wiedząc, że nie jest to kupa kłamstw... To jak Adam przeżywa wyjazd Zoey widać w każdym opisanym momencie. Wciąż nie mogę uwierzyć, jaki to z niego romantyk. Ciekawe, czy w każdym chłopaku się taki kryje... Hmmm... Rozmowa syna i ojca rozwaliła mnie na łopatki. Uśmiechnęłam się szeroko, bo mój tata też się tak często zachowuje. ,,Napiszę ci usprawiedliwienie. Jeśli chcesz możesz zostać w domu nawet do piątku. Ściemnimy, że byłeś chory" - znam to!!! Znów wychodzi autentyczność twojego opowiadania :*
    Kocham to :) I ciebie. Jesteś cudowna.
    Pozdrawiam
    Edge

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edge, masz już dość wakacji, że chciałabyś obudzić się za rok?
      Ja wierzę, że w każdym facecie drzemie romantyk, tylko nie chcą tego zbytnio pokazywać... ;)
      No ba, "historia z życia wzięta". :P
      Dzięki kochana, pozdrawiam! :*

      Usuń
    2. Tak, mam dość wakacji, mam dość czekania na tą pierdzieloną szkołę (idę do nowej i wcale tego nie chcę). Chcę się obudzić za rok, jak już będzie po wszystkim... Ehh... Życie. Przynajmniej twoja historia trzyma mnie na nogach.

      Usuń
    3. Nowa szkoła to bardzo miłe przeżycie. Będzie dobrze. Ciesz się wakacjami póki możesz. ;)
      Ja, niestety, muszę harować w wakacje... xD

      Usuń